„Warsztaty stylu. Autorska metoda, dzięki której w końcu odkryjesz swój styl”, czyli jak zrobić z ubierania się sztukę.
Świat mody nieustannie dyktuje kobietom, jak powinny wyglądać. Chyba
każdy przeznaczony dla nich magazyn i programy telewizyjne mówiące o zasadach
dobrego wyglądu pełne są porad, takich jak: „tej sylwetce pasują wyłącznie te
konkretne kroje ubrań” lub „ktoś o takiej cerze będzie wyglądał dobrze tylko w
tych i tamtych kolorach”. A co na to Maria Młyńska,
autorka książki „Warsztaty stylu”?
Czy jej poradnik to kolejny zbiór
sztywnych zasad?
Warsztaty stylu to pozycja, która mówi przede wszystkim o ubraniach, chociaż jak zauważa
autorka, styl jest pojęciem bardzo szerokim i odnoszącym się do niemal każdej
sfery naszego życia — od ubioru, poprzez tapetę na ścianie w naszej sypialni aż
po nasze codzienne zachowanie. Celem autorki nie jest jednak wypunktowanie
najważniejszych zasad dotyczących tego, jak dobierać poszczególne elementy
stroju, mając na uwadze typ urody i długość nóg, jakimi nas obdarzyła
matka natura, lecz nauczenie swoich czytelniczek wykorzystywania w tym celu
głosu serca. Innymi słowy, Maria Młyńska
wierzy, że styl tkwi w każdej kobiecie i wystarczy go tylko odkryć.
Chyba właśnie to w Warsztatach stylu zaintrygowało mnie w
największym stopniu. Do tej pory żyłam w przekonaniu, że aby móc wyglądać
dobrze, w wielu przypadkach będę musiała wyrzec się tych elementów garderoby,
które podobają mi się najbardziej i najlepiej oddają to, kim jestem, na rzecz
takich, w których wyglądam najkorzystniej. Okazuje się jednak, mimo tego, co
słyszy się na co dzień, że to nie do końca działa w ten sposób.
W poradniku Młyńskiej najbardziej
podoba mi się to, że autorka nie promuje ślepego dążenia za modą, która
przecież wciąż się zmienia, lub za zdaniem stylistów, lecz namawia do
korzystania z wolności i wybierania tego właśnie, w czym czujemy się najlepiej.
Przekonuje, że jeśli mamy ładne nogi, to nie musimy ich eksponować lub
podkreślać, jeśli nie mamy na to ochoty lub po prostu tego nie lubimy. Nie
musimy koniecznie nosić czerwonego, nawet jeśli pasuje nam do cery, bo co z
tego, jeśli kłóci się on z naszym stylem lub zwyczajnie czujemy się w nim źle. Autorka
daje czytelniczce mnóstwo swobody, co naprawdę do mnie przemówiło. Obala wiele
modowych stereotypów, nie zachowuje się jak telewizyjna stylistka, która ubiera
kogoś zważając wyłącznie na jego warunki fizyczne, a nie na to, kim ten ktoś
jest.
Nie zrozumcie mnie źle. Moglibyście w
tym momencie zapytać: „No dobra, skoro nie trzeba przestrzegać zasad, aby
dobrze wyglądać, to po co pisać o tym całą książkę?”. Z wolnością jest niestety
tak, że jeśli mamy jej dużo, to często nie wiemy, co z nią zrobić, przez co
albo zaczynamy dostosowywać się do reszty (a więc uśredniamy się), albo
popełniamy błędy. Stworzenie garderoby, która będzie ściśle trzymała się zasad,
które właściwie same ustalimy (nie „żadnych” właśnie, ale przez nas
ustanowionych), to prawdziwa sztuka. Wcale nie tak łatwo odkryć swój własny styl
i nauczyć się dobierać elementy stroju tak, aby zawsze wyglądać dobrze. Na szczęście Warsztaty stylu to poradnik konkretny, jasny, dokładny i wyczerpujący,
chociaż wcale nie przegadany.
Nie jest też tak, że Młyńska podaje
nam na tacy gotowe rozwiązania. Przytacza za to mnóstwo przykładów, które mogą
nam pomóc zrozumieć, o co jej chodzi. Daje
czytelniczce pędzle i farby, ale nie mówi jej, co ma namalować. Podpowiada
i zwraca uwagę na różne niuanse, zamiast odwalać za nas całą robotę. Mimo to po
przeczytaniu nie czułam się tak, jakbym wciąż była zielona, pozbawiona wiedzy, która
pomogłaby mi stworzyć swój styl. Młyńska dzieli się z nami pewną metodą, która
polega w dużej mierze na tworzeniu list, szukaniu inspiracji wokół siebie,
otwieraniu się na nowe możliwości oraz czerpaniu z siły prostoty. W końcu
jak twierdzi i z czym trudno mi się nie zgodzić, osoba, którą cechuje dobry
smak, ma otwarty umysł i potrafi znaleźć coś interesującego w rzeczach,
które pozornie są nieciekawe.
W czasie lektury czytelniczka nie
będzie automatycznie wyszukiwać niedoskonałości swojego ciała i wyczekiwać
fragmentów, które powiedzą jej, jak ukryć je za pomocą ubioru. Młyńska odrzuca
podział sylwetek na jabłka, gruszki i inne tego typu, ponieważ lansowany przez
media kanon piękna zmienia się równie szybko, jak moda. Uczy raczej, jak dostrzegać atuty sylwetki i urody i w jaki sposób
można je podkreślić. Zachęca do pozytywnego, a nie krytycznego podejścia do
własnego ciała.
Ważne jest również to, że autorka unika typowo poradnikowych,
durnowatych sformułowań typu: „jeśli to zrobisz, z pewnością osiągniesz cel”,
„to zawsze działa”, „to najlepszy sposób”, „najważniejsze jest to i tamto”,
„musisz się zmienić”. Jest wręcz bardzo ostrożna i dokładna, jeśli chodzi
o wypowiadanie się. Przypuszczam, że nauczył ją tego brutalny Internet
(prowadzi przecież popularnego bloga).
Książkę czyta się bardzo dobrze i
szybko. Początkowo myślałam, że to taka mała cegiełka, jednak od razu
przekonałam się, że za to wrażenie odpowiada dość gruby papier, twarda oprawa,
wielkie marginesy, nietypowy format oraz liczne ilustracje. Muszę tutaj
wspomnieć o przepięknej szacie graficznej i bardzo wygodnym, prawie
kwadratowym (jeśli nie całkowicie) kształcie,
dzięki któremu egzemplarz dobrze trzyma się w dłoniach.
Warsztaty stylu to bardzo inspirująca lektura. Przyda się z pewnością tym kobietom, które poprzez ubiór
chcą wyrazić siebie, a przy tym wciąż co najmniej dobrze wyglądać. Można
powiedzieć, że zawarte w nich informacje mogą przysłużyć się również do nauki
niezależności i umiejętności samodzielnego myślenia, potrzebnych do świadomego
określenia siebie w świecie —
w końcu w dużej mierze na tym polega styl. Przekonałam się, że
poszukując go, niekoniecznie musi chodzić o zaspokojenie swojej próżności i
zachcianek. Myślę, że to, co chce nam przekazać Maria Młyńska, jest po prostu
sztuką, ponieważ ilu definicji by nie miała, to zawsze łączy je jeden wspólny element:
wyrażanie swojego wnętrza przy pomocy estetyki.
kategoria: poradnik, moda
liczba stron: 320
cena okładkowa: 39,90 zł
wydawnictwo: Flow books
Isleen
Ja raczej nie sięgam po takie książki ;)
OdpowiedzUsuńA no nie każdy musi mieć taką potrzebę ;)
UsuńOjej! Uwielbiam takie książki!!!
OdpowiedzUsuńWięc musisz przeczytać ;)
UsuńTo chyba raczej nie dla mnie, ale komuś chętnie polecę :)
OdpowiedzUsuńJasne, to akurat taki typ książki, który z pewnością spodoba się komuś w naszym najbliższym otoczeniu :)
UsuńNiespecjalnie interesuje się modą, co nie zmienia faktu, że lubię dobrze wyglądać i dobrze się w ubraniach czuć. Nie zawsze to, co w danym sezonie jest w modzie pasuje do mnie. Nawet jeśli ubranie mi się podoba, ale po przymiarkę widzę, że dany kolor lub krój w ogóle do mnie nie pasuje-nie kupuje tego.
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam z ciekawości :)
Mam dokładnie tak samo, to znaczy również nieszczególnie śledzę nowe trendy i na ogół mam gdzieś, co aktualnie modne jest w danym sezonie, ale mimo to lubię dobrze wyglądać. Wolę sama decydować o tym, co nosić, jak to nosić i co pasuje do mnie jako osoby, zamiast zmuszać się do jakiegoś konkretnego fasonu lub koloru, który kompletnie mi nie odpowiada tylko dlatego, że teraz jest na czasie. Oczywiście, czasem do mody przenikają elementy, które bardzo mi się podobają, ale nie sprawia to, że chcę za nią ślepo podążać. Chyba właśnie dlatego ta książka tak mi przypadła do gustu ;)
UsuńJak zwykle bardzo ciekawa recenzja! ;) Zacznę od tego, że raczej nie sięgnęłabym po tę książkę ot tak. Jednak po przeczytaniu Twojej opinii muszę przyznać, że jestem zainteresowana. Zawsze omijałam takie książki szerokim łukiem, bo było tam sporo "wyrzuć wszystkie czarne ubrania - one Cię będą poszerzały" albo "noś tylko spódnice za kolano". Gdy tymczasem ja bardzo lubię czarne ciuchy (nie jestem w żałobie ani niczego tym nie próbuję demonstrować, po prostu lubię łączyć czarne z kolorowymi dodatkami), a spódnice tylko przed kolano lub kompletnie długie do kostek. Nie cierpię takich złotych rad, od razu włącza mi się "tryb rebel". :D Z tego powodu ten poradnik brzmi jak coś dla mnie, rozejrzę się za nim. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie z tego powodu książka ta jest nietypowa :D Też myślałam z początku, że będzie mnóstwo reguł do wykucia na pamięć, takich prosto z gazety albo programów dla kobiet :) A tu się okazuje, że najciekawsze stylizacje łamią wiele zasad, są odbiciem wnętrza i demonstrują wyczucie estetyczne, zamiast podporządkowywać się ślepo jakimś odgórnym normom albo modzie. Istnieją też triki umożliwiające nam to, by wyglądać dobrze w ubraniach, które lubimy, ale które według jakichś tam wytycznych nie pasują do naszego typu urody. Myślę, że każdy, kto ma jakieś tam wyczucie estetyki świetnie się odnajdzie w tym poradniku.
Usuń