Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

„Łotr 1”. Film, który mnie zaskoczył.

Obraz
Widząc po raz pierwszy zwiastun „Łotra 1” byłam bardzo sceptyczna. Myślałam, że robią ten film wyłącznie dla kasy i nie będzie on już miał tego, co stare „Gwiezdne Wojny”. Z resztą, dowiedziawszy się, czego ma dotyczyć fabuła, na myśl przychodziło mi tylko jedno pytanie: po co? W dodatku miałam przeczucie, że w reklamach próbuje się kreować główną bohaterkę na filmową Katniss Everdeen z „Igrzysk śmierci” — podobna fryzura, podobne spojrzenie, podobne miny, okrzyknięcie jej rebeliantką i kreowanie jej na kluczowego członka buntu, jeśli nie na jego twarz. Jaki w rzeczywistości okazał się nowy film z uniwersum „Gwiezdnych Wojen”?

„Metro 2034”. Opowieść o obawach współczesnego człowieka.

Obraz
„Metro 2033” to wstrząsająca, lecz fenomenalna antyutopia rozgrywająca się w podziemiach Moskwy zmiecionej z powierzchni ziemi w wyniku wojny atomowej. Jak na ten gatunek przystało, snuje pesymistyczną wizję upadku ludzkości i wyznawanych wartości oraz cofnięcia poziomu cywilizacyjnego w efekcie globalnej katastrofy. Czy aby opowiedzieć taką historię wystarczy jedna książka, tak jak w przypadku np. „Roku 1984" Georga Orwella, kreującej być może znacznie odmienną, lecz równie katastroficzną narrację? Okazuje się, że to uniwersum można znacznie poszerzyć, a nawet za jego pomocą rozważyć problem głębiej — to właśnie robi Dmitry Glukhovsky w kolejnym tomie zatytułowanym „Metro 2034”. Po tą pozycję sięgałam spodziewając się lektury w pewnym sensie ciężkiej, być może wręcz kobylastej i w dodatku dołującej, lecz naprawdę dobrej. Z podobnymi odczuciami skończyłam czytać poprzednią książkę z serii (a jej recenzję, sprzed roku, możecie znaleźć tutaj ). Jak zatem wypada Metro 2034?

Przeskoczmy o dwanaście lat do przodu. „Bridget Jones 3”.

Obraz
Trudno nie zauważyć wielkiego powrotu klasyków i pozycji kultowych jaki pojawił się w ostatnim czasie. Nowe odsłony starych tytułów prezentują się raz lepiej, a raz gorzej, ale nie ulega wątpliwości, że trend ten trwa w najlepsze. I nie dotyczy to jedynie „Gwiezdnych Wojen”, „Parku Jurajskiego”, „Harry'ego Pottera” i innych ikon fantastyki. Zaledwie kilka miesięcy temu na srebrnym ekranie pojawił się nowy film opowiadający o przygodach przezabawnej Brytyjki, Bridget Jones.

Panie, takie rzeczy tylko w książkach! „Błękitna miłość”.

Obraz
Decydując się na całkowicie nieprzemyślany, wręcz eksperymentalny zakup czegoś zatytułowanego „Błękitna miłość”, w dodatku widząc opis sugerujący mdłą historyjkę miłosną dla młodzieży, sama się prosiłam o stratę czasu i pieniędzy (może nie majątku, ale jednak). Ale nie ocenia się książki po okładce, gatunku, opisie, który może kłamać, lub innych czynnikach. Zdarza się przecież, że dobre powieści nie stają się bestsellerami tylko dlatego, że wydawca zrobił im krzywdę. I chociaż trzeba mieć mnóstwo szczęścia, by trafić na coś takiego, wierzę, że to możliwe. Czy było tak w przypadku „Błękitnej miłości” S.C. Ransom?