Isleen na Pyrkonie!



W ostatni weekend w Poznaniu odbył się największy zlot fanów fantastyki w Polsce — Pyrkon. Możliwe, że o nim słyszeliście, a może nawet uczestniczyliście. Ja wybrałam się na ten konwent po raz pierwszy. Wcześniej zawsze coś przeszkadzało mi w wyjeździe, czy to obowiązki, czy najzwyklejszy w świecie brak pieniędzy. Tym razem jednak zebrałam się w sobie i nareszcie tam pojechałam.
Tak, wiem, że na następny tekst obiecałam Wam recenzję Testów, ale po powrocie z konwentu zdecydowałam, że muszę opisać swoje wrażenia. A jest o czym opowiadać! Tym bardziej, że w powitalnej notce, jeśli ją pamiętacie, zaznaczyłam, że możliwe, iż czasem nieco odbiję od głównej tematyki bloga. Ale zanim przejdę do właściwego tematu, muszę przeprosić tych z Was, nielicznych, ale jednak, którzy Wyszperane śledzicie na bieżąco, za tak długie milczenie z mojej strony. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że jeśli chce się skończyć studia, to od czasu do czasu trzeba jednak zrobić coś w tym kierunku. W dodatku miałam trochę pracy z wykończeniem cosplayu na Pyrkon.
Mój pierwszy raz
Pyrkon trwa trzy dni, od piątku do niedzieli. W tym roku przypadał od ósmego do dziesiątego kwietnia. Ja, z racji tego, że studiuję w Krakowie, dojechałam tam dopiero około 18:30 w piątek. Wyjechałabym z samego rana, gdyby nie zajęcia o ósmej, na które nie przysługują mi żadne nieobecności. Można wykupić wejściówkę na tyle dni, na ile zamierza się zostać na festiwalu. Ja szarpnęłam się na cały trzydniowy pakiet, który kosztował mnie 60zł. Dostaje się wtedy wejściówkę, taką jak na zdjęciu, z kodem kreskowym z tyłu i komunikatorem z przodu, na którym możecie napisać swoje imię, przezwisko czy też inną nazwę, którą chcecie się posługiwać. Do wejściówki dołączona jest smycz i mapa wraz z programem, którą już pierwszego dnia zgubiłam. Przez to musiałam posługiwać się egzemplarzem mojego brata, z którym spotkałam się od razu po pojawieniu się na targach. Jeśli zamierzacie się kiedyś tam wybrać, powinniście wiedzieć, że bez tego praktycznie ani rusz — konwent odbywa w wielu halach, na dużym terenie, a dzięki planowi dokładnie wiecie, co, gdzie i kiedy się dzieje, co pomaga dotrzeć na wszystkie interesujące Was wydarzenia. Udostępniono aplikację,  chyba właśnie z mapą i programem, z której ja nie skorzystałam, więc nie mogę Wam o niej powiedzieć zbyt dużo, ale słyszałam, że zrobiono ją dość słabo.
Od interesujących prelekcji w salach kongresowych, przez LARP-y, RPG-i i sklepy z artykułami fanowskimi, aż po turnieje Juggera — każdy fan fantastyki lub osoba w jednym, konkretnym fandomie, np. Marvela, znajdzie coś dla siebie. Bardzo mi się to podobało. Do gustu przypadła mi też atmosfera Pyrkonu. W czasie konwentu ze wszystkimi jesteś na Ty, do każdego można swobodnie zagadać lub zrobić sobie z nim zdjęcie. Wszyscy traktują siebie wzajemnie jak znajomych, ale nie spotkałam nikogo nachalnego lub szczególnie nietaktownego. Uczestnicy Pyrkonu mają też swoje tradycje — ten, kto był na pewno kojarzy okrzyk Zaraz będzie ciemno! i odzew Zamknij się! powtarzające się co najmniej raz na pięć minut na hali noclegowej lub to, że nagle bez konkretnej przyczyny rozlega się burza oklasków — bo ktoś wygrał grając w planszówkę na przykład.
Raczej nie trzeba martwić się o kradzież, chociaż na każdej masowej imprezie powinniśmy przewidzieć, że znajdzie się ktoś o lepkich dłoniach. I chociaż nie słyszałam o podobnych incydentach na Pyrkonie, a co najwyżej o zgubieniu jakiejś rzeczy, to jednak tłumy w halach są ogromne i mimo wszystko moim zdaniem powinno się przy sobie zawsze mieć cenniejsze rzeczy, takie jak telefon i pieniądze i w miarę ich pilnować. Szczerze mówiąc nie ma potrzeby brać innych kosztownych rzeczy, jeśli nie są aparatem fotograficznym (który warto mieć ze sobą, przynajmniej w telefonie). Laptop, tablet i tym podobne bierzcie tylko w razie konieczności. Dobrze udało mi się przewidzieć, że im mniejszy bagaż, tym lepiej. Z pewnością konieczny jest śpiwór, jeśli zamierzacie spać na hali noclegowej, może do tego poduszka i karimata. Oczywiście powinniście pamiętać też o bieliźnie na zmianę, ręczniku oraz podstawowych przyborach toaletowych, jak pasta do zębów, szczoteczka, szampon, żel pod prysznic, grzebień itp. Jeśli planujecie cosplay i tak zabierze Wam on najwięcej miejsca w walizce. Dlatego niektórzy mają go na sobie już w czasie podróży.
Nie udało mi się z oczywistych względów zobaczyć wszystkiego, ale uważam, że nie zmarnowałam czasu. Zawsze coś się działo. Jeśli nie chciałam uczestniczyć w danej chwili w żadnym konkretnym wydarzeniu też się nie nudziłam — mogłam pójść na obiad, na piwo, pooglądać wystawy i artykuły na sprzedaż, wypożyczyć planszówkę i pograć z kolegami. Możliwości było naprawdę wiele.
Na Pyrkonie pierwszy raz też uczestniczyłam na poważnie w RPG, z prawdziwym Mistrzem Gry, podręcznikiem i kartami. Wcześniej grałam bardzo prowizorycznie. Jedno ze stoisk oferowało właśnie godzinną sesję RPG, po której uczestnicy dostawali na pamiątkę kostkę używaną do tego typu gier. Ja zaczęłam ją od głośnej gleby na pokładzie statku kosmicznego, a na końcu nasza drużyna przypadkowo doprowadziła do końca świata (nie wiem, czy na świecie istnieją równie wielcy nieudacznicy jak my, którym to też się udało — nasza Mistrzyni Gry zapewne będzie używać tej historii jako niezłej anegdoty), ale i tak zabawa była świetna, w dodatku unieszkodliwiłam potwora. Aż zamarzył mi się własny podręcznik, karty i komplet kości. Żeby tylko to wszystko było trochę tańsze...
Organizacja
Kiedy tylko spotkałam się z bratem, od razu powiedział, że organizacja w tym roku wypada dużo gorzej niż w latach poprzednich przez coraz większą liczbę uczestników. Ale szczerze mówiąc nie było tragedii, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Jak to wyglądało?
Przyjechałam dość późno, więc nie zastałam kolejki do kasy. Ale to właśnie ci, którzy kupili wejściówki w przedsprzedaży musieli nastać się w wężyku przed wejściem chyba około dwóch godzin, o czym słyszałam kilka razy od różnych ludzi.
Cóż, gdyby nie brat, który pojawił się na Pyrkonie wcześniej i który zaklepał mi miejsce na hali noclegowej, nie miałabym gdzie spać. W końcu jednak liczba uczestników wzrosła na tyle, że zdecydowano się następnego dnia otworzyć drugą halę. Szkoda, że tak późno, ale rozumiem, że wymagało to przygotowań. Jednak Pyrkon ma co roku tendencję rosnącą i należało się chyba tego spodziewać już w piątek. Skoro o hali noclegowej mowa — jest przeogromna. I cała była zajęta. Calutka. Przez pewien czas trudno było dotrzeć do swojego śpiwora bez podeptania innych. Wszystkie hale jednak ogrzewano, a tłumy też robiły swoje, więc nie dało się tam zmarznąć.
Najgorsze okazały się kolejki pod prysznic. W tym roku, bo nie wiem, jak w poprzednich, zawsze stało się tam co najmniej półtora godziny. Co najmniej! I jeszcze oczywiście zawsze zdarzył się ktoś, kto nie wychodził spod prysznica całą wieczność. Do umywalek natomiast obowiązywała zasada kto pierwszy ten lepszy i przy jednej zazwyczaj tłoczyły się po trzy osoby, przez co zrobienie makijażu do cosplayu sprawiało wiele trudności (następnym razem będę mieć własne lusterko). To jednak normalny problem na tego typu imprezach i trzeba nauczyć się z tym żyć, jeśli chce się na nie jeździć. Albo przynajmniej korzystać z natrysków w godzinach, w których są wolne. Zauważyłam, że na Pyrkonie obowiązuje też niepisana zasada, że organizatorzy, gżdacze itp. mają pierwszeństwo w kolejkach. Taki właśnie gżdacz wszedł pod prysznic poza kolejką akurat wtedy, kiedy zbliżałam się do jej początku. Nie przeczę, że to trochę denerwujące, ale umiem to zrozumieć — oni na Pyrkonie nie są dla rozrywki. Oni pracują i to bardzo ciężko, przez całą dobę, aby wszystko na konwencie działało jak należy. Ten, kto był kiedyś wolontariuszem na jakimś wydarzeniu wie, o czym mówię. Dlatego moim zdaniem mają prawo jak najszybciej się wykąpać czy pójść do toalety. 
Przez dużą liczbę uczestników nie wszystkim chętnym udało się dostać na upragnioną prelekcję lub wydarzenie — słyszałam, że wielu narzekało na to, że zabrakło miejsca na Maskaradzie.
Mimo, że w pewnych momentach liczba konwentowiczów trochę przerosła organizatorów, wszystko w miarę sprawnie działało i ja bawiłam się świetnie. Nie było na przykład problemu z dostępem do gniazdek elektrycznych lub usług gastronomicznych. Można było odwiedzić wiele stoisk z jedzeniem i bistro. A jeśli ktoś wolał, mógł pobiec do Żabki, która znajdowała się po drugiej stronie ulicy. Lokalizacja konwentu jest świetna, bo otacza go wiele sklepów, z których można skorzystać. W dodatku hale targowe położone są tuż obok dworca głównego, więc nie da się tam nie dotrzeć, jeśli przyjechaliście pociągiem lub autobusem. I mówi Wam to osoba z naprawdę kiepską orientacją w terenie.
Sklepy
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że wystawi się więcej sklepów z artykułami dla fanów Tolkiena i innych klasyków. Próbowałam znaleźć broszkę z liściem z Lorién, ale nigdzie takich nie zauważyłam. W ramach rekompensaty sprawiłam więc sobie lekko nieforemną, ale jedyną jaką znalazłam przypinkę z kosogłosem za 15 zł (która ma złoty kolor, po prostu mój aparat robi dość kiepskie zdjęcia). Ale oferta i tak okazała się bogata. Przede wszystkim królowały mangi i inne unikalne towary dla ich fanów, ale nie brakowało elementów do cosplayów i artykułów dla fanów najmodniejszych teraz książek, filmów i gier. Trochę żałuję, że w ostatnim miesiącu miałam dość dużo wydatków, przez co musiałam oszczędzać, bo w przeciwnym wypadku wróciłabym obładowana książkami.
Czy warto?
Jak najbardziej, nawet jeśli nie lubicie tłumów i kolejek. Uwierzcie, ja też za nimi nie przepadam, a mimo to już planuję przyszły rok. Ten weekend zleciał mi bardzo szybko i żałowałam, że muszę wracać do Krakowa. Nakręcona na jeszcze więcej fantastyki byłam aż zła na to, że na piątek muszę przeczytać Panią Bovary na zajęcia, wiedząc w dodatku, że w bibliotece do której uczęszczam jest cała półka z klasykami, takimi jak Lem czy Ursula K. Le Giun. W każdym razie jeśli jesteście fanami czegokolwiek — Marvela, Tolkiena, Gwiezdnych Wojen, post-apo, mangi i anime, seriali, gier czy szeroko pojętej fantastyki, Pyrkon to miejsce w sam raz dla Was. Polecam!
Isleen

Komentarze

  1. Gżdacze pracują albo 6h albo 12h zależy na co pójdą. A kolejki 1,5h tylko pod ciepłą wodę i tylko dla dziewczyn były otwarte przez cały Pyrkon, bo męski tylko w pierwszy dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w męskich to nie wiem jak było bo nie odwiedzałam. I to chyba oczywiste, że wszyscy idą pod ciepłą wodę. O zimnym prysznicu nawet nie chciałam myśleć, zapewne tak jak większość osób, o czym świadczyła długość kolejki :)

      Usuń
    2. Pod ciepłą wodą stało się długo, bo nikomu się nie śpieszyło ale pod zimną 2 min i wychodzisz :D.

      Usuń
    3. Niektórzy 12 godzin, niektórzy 16 godzin na dobę od środy do poniedziałku. Cieszę się, że ktoś rozumie, że mimo wszystko ktoś rozumie, że warto takiego gżdacza przepuścić, tym niemniej dobrze by było, żeby taki gżdacz grzecznie powiedział, że on tak jakby ma teraz chwilę i w zasadzie kiedy indziej nie może. Staramy się o tym wspominać w materiałach, ale niestety nie każdy to czyta.
      Poza tym nie wiem jak było w strefie gastro czy gdzie indziej, ale na prelekcje gżdacze musieli tak samo stać w kolejkach jak inni ;).

      Pozdrawiam,
      Gżdacz na Pyrkonie od 2011 ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli wyrazisz swoje zdanie. :) Każdy komentarz satysfakcjonuje.

Pamiętaj jednak, że natychmiast usuwam spam i wszelkie wypowiedzi naruszające zasady netykiety.

Popularne posty z tego bloga

„Kraina Martwej Ziemi: Krew i stal”. Bo pisanie fantastyki nie jest rzeczą prostą.

„Dragon Age: Inkwizycja — Zstąpienie”. Wracamy na Głębokie Ścieżki.

„Dragon Age: Inkwizycja — Szczęki Hakkona”. DLC, które chce cię zabić.

„Dragon Age: Inkwizycja — Intruz.”. Jaram się tym DLC jak Andrasta na stosie.

„Wszystkie kwiaty Alice Hart”. Piękna na zewnątrz, banalna w środku.