Moje ulubione postacie



Dziś chciałabym zaproponować Wam nieco lżejszą notkę i zaprezentować listę moich ulubionych postaci z popkultury — literatury, filmów i innych mediów. Bardzo trudno mi je klasyfikować, dlatego kolejność jest przypadkowa. Pierwotnie lista była szersza, jednak postanowiłam ograniczyć się do tylko dwunastu ukochanych.

W rzeczywistości nie łatwo było stworzyć taką listę. O wiele szybciej wpadały mi do głowy postaci, których nie lubię, dlatego o nich zrobię notkę innym razem. Tymczasem zapraszam do zapoznania się z poniższym wyborem. Jest to stan na 11. 12. 2015. Prawdopodobnie ta lista się poszerzy, więc nie wykluczam, że kiedyś powstanie aktualizująca ją nowa wersja.

1. Bilbo Baggins (Hobbit oraz Władca Pierścieni)


Tolkien stworzył naprawdę dużo ciekawych postaci, jednak Bilbo to absolutnie genialna w swej prostocie kreacja. Sympatyczny hobbit, który pozornie niczym nie różni się od innych sobie podobnych, skrywa w sobie naturę poszukiwacza przygód. To prosta, dobroduszna i uprzejma osoba, która przy tym wszystkim jest też autentyczna. Pan Baggins wspaniale rozwija się podczas wyprawy na Samotną Górę. Poznaje samego siebie i swoje umiejętności, których wcześniej w ogóle u siebie nie podejrzewał. Początkowo trudno wykrzesać mu z siebie odwagę, jednak kiedy już mu się to udaje, potrafi dokonać rzeczy naprawdę niezwykłych. Niemal od razu wzbudza sympatię swoją osobowością. Ma charyzmę i poczucie humoru, jest skromny i uroczy, jednak nie brakuje mu też słabości. Dostrzegłam w nim, a konkretnie w jego lekkim introwertyzmie i początkowej niepewności samą siebie i chyba właśnie chodziło o to, aby czytelnik łatwo się z nim utożsamiał.

2. Legolas (Hobbit oraz Władca Pierścieni)

Nie mam tu na myśli „oryginalnego”, książkowego Legolasa, który występuje tylko w Trylogii i stanowi jedynie ładne tło dla ważniejszych postaci. Chodzi mi o Legolasa z ekranizacji. W filmach wydaje się o wiele bardziej personalnie zaangażowany w misję Drużyny Pierścienia. Ukazany też został jako twardszy i bardziej męski niż jego literacki pierwowzór. Chociaż w ekranizacji Władcy Pierścieni ciągle jest postacią drugorzędną i nie ma ani jednej „osobistej” sceny i tak ma w sobie coś przyciągającego. W dodatku w duecie z krasnoludem Gimlim wypada naprawdę dobrze. Ich relacja zdaje się być przeniesiona do naszych realiów, dzięki czemu jawi się nam jako bliższa i prawdziwsza. Najlepiej jednak wyszedł w adaptacji Hobbita. Twórcy dali mu wyższy priorytet fabularny i uzupełnili jego kreację, ukazując nam jego nieco bardziej ludzkie oblicze, które potrafiło być chłodne, zdystansowane i może nawet trochę... zadufane? Jego historia jest dopracowana. Kiedy pierwszy raz pojawił się w Hobbicie, sprawiał wrażenie posłusznego żołnierza, służbisty. Dopiero kiedy doznał nieco miłości zmienił się w przyjaznego Legolasa, który umie myśleć samodzielnie, znanego nam z Trylogii i proces ten bardzo ładnie pokazano. W każdym razie to temat na inny artykuł. Jednak właśnie z tego powodu i dzięki świetnej grze Orlanda Blooma muszę go umieścić na tej liście.  

3. Dean Winchester (Supernatural [Nie z tego świata])

Dean po prostu rządzi. Bohater popularnego serialu w Polsce znanego pod nazwą Nie z tego świata to naprawdę dobrze wykreowana postać. Ani razu nie zawodzi widza. Jest interesujący i wzbudza sympatię — zarówno na początku, jako łobuz z ogromnym poczuciem humoru i dość luźnym podejściem do życia, jak i w momencie, w którym zaczyna brać odpowiedzialność za młodszego brata i dojrzewa. Jest niesamowicie autentyczny. W pierwszych sezonach świetnie rozładowuje napięcie, ale zadziwia też swoją dojrzałością, kiedy przychodzi mu zaopiekować się Samem. Im dalej brniemy w serial, tym wyraźniej widzimy jego przemianę z przyjemniaczka w protektora i zawodowego Łowcę. Już wcześniej jednak zdradza oznaki pewnej dorosłości i opiekuńczą naturę. Okazuje się, że podchodzi do swojej pracy bardzo poważnie i profesjonalnie, chociaż początkowo możemy mieć zupełnie inne wrażenie. W retrospekcjach łatwo zauważyć, że już jako chłopiec miał duże poczucie odpowiedzialności za Sama i zawsze starał się nim jak najlepiej zająć. Z drugiej strony, kiedy w końcu trudne przeżycia czynią z niego poważnego, dorosłego mężczyznę, pozostaje w głębi serca zbuntowanym chłopakiem, któremu wciąż zdarza się czytywać świerszczyki i czasem dokuczać młodszemu bratu.  

4. Castiel (Supernatural [Nie z tego świata])

Kolejny bohater Nie z tego świata. Anioł. Żołnierz. Właśnie takim widzimy go pierwszy raz. Jako wiernego wojownika Boga w beżowym prochowcu. Zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy, kiedy próbuje jakoś żyć na Ziemi, czyli w świecie, którego realiów kompletnie nie rozumie. Wydaje się momentami nie mieć ani krzty poczucia humoru, a czasem w ogóle uczuć, ale to właśnie czyni go zabawnym, kiedy próbuje zasymilować się z ludźmi. Innym razem ma całkiem ludzką twarz, która poszukuje, rozumie, myśli i odczuwa. Bardzo zmienia się poprzez kontakt z Winchesterami. Staje się uroczy, odpowiedzialny i przyjacielski. To intrygująca kreacja, bo bardzo niejednoznaczna i wielopoziomowa. Wciąż zmaga się ze swoją anielską naturą, staje przed wieloma moralnymi dylematami, próbuje odnaleźć swój cel w życiu i zrozumieć ludzi. Miewa całkiem głębokie przemyślenia, ale czasem również zdarza mu się zastanawiać, dlaczego pani z telewizji śpi z dostawcą pizzy zamiast jeść pizzę. Łamie przez to pewną konwencję anioła, jako istoty wyższej i doskonalszej. Ten anioł bywa niezdarny, trochę nierozgarnięty i zagubiony mimo całej swojej potęgi i inteligencji, a innym razem piękny, silny i niepokonany. Zupełnie jak człowiek.

5. Harry Potter (Seria o Harrym Potterze)


Dobry, odpowiedzialny, opiekuńczy, mądry, ale przede wszystkim odważny Gryfon. Ten, który przeżył. Harry to świetny wzór moralny nie tylko dla młodzieży. Nigdy się nie poddaje, bez namysłu potrafi stanąć w obronie bliskich, nawet za cenę własnego życia. Prawdziwy bohater. W wielu sytuacjach mógł zrezygnować, uciec, ale zawsze stawiał czoło wszystkim przeciwnościom. A jednak i on zmaga się z codziennymi, hogwartskimi problemami: ocenami, wrednymi nauczycielami, dziewczynami, rozgrywkami quidditcha i rywalami. Uczniem jest raczej przeciętnym. Czasami wydaje się nieco zahukany, co z resztą zrozumiałe po tylu latach mieszkania w komórce pod schodami nienawidzącego go wujostwa. Poza tym sam w sobie budzi we mnie sentyment i przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, z którym bardzo mi się kojarzy. Wzbudza we mnie same pozytywne uczucia.

6. Hermiona Granger (Seria o Harrym Potterze)

Najmniej małostkowa postać w całej serii. Inteligentna, utalentowana i mądra dziewczyna. Hermiona jest nad wiek dojrzała. Każdemu potrafi okazać współczucie i dzieli z Harrym odwagę. Bardzo trudno jej nie doceniać. To ona pośród całej trójki zawsze wie co robić w trudnych sytuacjach i często ratuje chłopakom cztery litery. Pewnie nie poradziliby sobie w wielu sytuacjach bez niej. Umiejętność logicznego myślenia nie odbiera jej empatii, a wręcz wydaje się z nią doskonale współpracować. Zawsze taktowna i rozważna, chociaż czasem trudno jej utrzymać nerwy na wodzy, tak jak każdemu. Potrafi dostrzegać to, czego inni nie dostrzegają. Bardzo podobała mi się jej postawa wobec domowych skrzatów, których praw nie wahała się bronić mimo, że nikt, nawet one same, nie podzielał jej poglądów.

7. Anakin Skywalker (Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów)


Czasami go ponosiło i miał buntowniczy charakter, ale był przy tym świetnym Jedi. Anakin z serialu animowanego bije na głowę tego z nowej trylogii. Jest dojrzalszy i zabawniejszy, o wiele bardziej odpowiedzialny i autorytarny. Wydaje się stabilniejszy emocjonalnie niż w kinówkach. Jest świetnym przywódcą i nauczycielem. Ma też niezłe sentencje (Ostrożnie, Obi-Wanie, hrabia Doku to już starszy pan!). Anakinowi, jak to Anakinowi, często brakuje pokory i lubi robić wszystko po swojemu, ale chyba to jest w nim najbardziej pociągające, bo czyni go to kimś bardzo ludzkim, ale też odrębnym i wyjątkowym w całym zakonie. Mimo to potrafi się zdyscyplinować. I zmiażdżyć floty nieprzyjaciela.

8. Jezus Chrystus (Nowy Testament)

Trochę wahałam się przed umieszczeniem na tej liście Jezusa, ponieważ jestem osobą wierzącą i z mojej perspektywy wygląda to jak opis bohatera biografii, którego kreacja nie do końca zależy od autora. No, bo skoro uważam Jezusa za żyjącą osobę, to czemu nie umieścić tu np. Michaela Jacksona? Przecież ktoś na pewno napisał o nim książkę. Biblia to jednak nie taka zwykła książka. To ponadczasowe arcydzieło o niezwykłej złożoności fabularnej i gatunkowej. Dlatego uważam, że mogę doceniać Jezusa zarówno jako kogoś, kto żyje naprawdę jak i jako postać literacką. No więc, dlaczego Jezus? Dlatego, że nawet jako postać literacka jest genialnie skomponowany. Jest Bogiem w ludzkim ciele, a to już dość epickie. Mimo swojej omnipotencji i wszechwiedzy zmagał się ze wszystkim, co ludzkie. Z naszymi problemami i bólem. Doświadczał naszego trudu, zarówno w ciężkiej pracy jak i w życiu prywatnym. On również się bał i podobnie jak ludzie miał wolną wolę. Wcale nie musiał zgadzać się na mękę na krzyżu, aby odkupić ludzkość. Nie zrobił tego bo musiał, lecz dlatego, że chciał. To nie jest postać prostolinijna, którą łatwo rozgryźć — trzeba w wielu przypadkach trochę się wysilić, aby zrozumieć Jego punkt widzenia, dlaczego powiedział coś tak, a nie inaczej, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. Wzbudza przez to wielką fascynację swoją Osobą. Jest tajemniczy, ale jednocześnie bardzo nam bliski. Boży i ludzki aspekt wcale się w nim nie kłócą, lecz wydają się harmonijnie dopełniać.

9. James T. Kirk (Star Trek z 2009 roku oraz Star Trek: W ciemności)

Nie oglądałam pozostałych części Star Treka (Wiem, że to okropne zaniechanie. Obiecuję to nadrobić... kiedyś). James ujął mnie niemal od razu. Mam jakąś okropną słabość do kreacji mężczyzn jako buntowników i łobuzów, dlatego kapitana Kirka nie mogło tu zabraknąć. Postać jest po prostu świetna. Jim przypomina mi nieco Deana Winchestera, chociaż trochę mniej odpowiedzialnego. Wprowadza do filmu mnóstwo humoru, ma też wiele świetnych scen walki. Chyba najbardziej kocha się w nim jego wady — Kirk to trochę zbyt pewny siebie, impulsywny, trochę arogancki i niezdyscyplinowany młody członek Gwiezdnej Floty. Mimo to stać go na podjęcie poważnych decyzji, które wymagają wiedzy i inteligencji. W rzeczywistości to dobry chłopak, który w końcu uczy się bycia profesjonalnym, dobrym kapitanem. I nie traci przy tym swojego uroku.

10. Daimon Frey (Siewca Wiatru, Zbieracz Burz)

Daimon to chyba Chuck Norris wśród aniołów. Bohater książek Mai Lidii Kossakowskiej to też buntownik w szeregach anielskiego wojska, jednak jego bunt docenił sam Bóg. Trzeba zaznaczyć, że to właśnie on jest Abaddonem, czyli biblijnym Aniołem Zagłady. To twardziel o dobrym sercu, który nie umie giąć karku. Na początku wcale nie wydaje się sympatyczny czy przyjazny, ale stoi w wyraźnej opozycji do innych aniołów. W wielu aspektach wydaje się o wiele bardziej anielski od swoich wymuskanych braci, którym w rzeczywistości z aniołów pozostał tylko wygląd. Mimo licznych wad Daimon wydaje się czasami jedynym, który naprawdę chce służyć Bogu i zrobi dla Światłości wszystko. Za maską okrutnego Burzyciela Światów kryje się naprawdę równy facet, który jeszcze bardziej rozwija swoją osobowość i moralność w Zbieraczu Burz. Daimon to nie jedyna świetna postać w twórczość Kossakowskiej — trzeba autorce przyznać, że ma prawdziwy talent, jeśli chodzi o tworzenie kreacji. Na uwagę zasługują też Gabriel, Razjel i inni archaniołowie, Lucyfer i Asmodeusz. Jednak zdecydowanie najlepszą postacią w Siewcy Wiatru i Zbieraczu Burz jest Frey.

11. Luminara Cousland-Theirin i Duncan Theirin (punkt specjalny — postacie stworzone przez moją przyjaciółkę na potrzeby naszego fanficka)

Imiona nic Wam nie powiedzą, ale nazwiska być może — Luminara i Duncan pochodzą z uniwersum gry Dragon Age. Luminara to Szara Strażniczka mojej przyjaciółki, którą grała w Dragon Age: Początek, natomiast Duncan to jej syn, którego ma z postacią z tej gry, królem Alistairem. Chociaż nasze opowiadania nigdzie się nie ukazały i raczej się nie ukażą, uważam, że autorka tych postaci doskonale sobie z nimi poradziła — dlatego po prostu musiałam je tutaj umieścić. Ta dwójka przebija wielu bohaterów literackich, z jakimi się zetknęłam. Serio. Jak mogłabym ich najtrafniej opisać? Zapewne na zasadzie skojarzeń. Luminara bardzo przypomina charakterem Hermionę, ale jest bardziej waleczna. To mądra i opiekuńcza kobieta, która, jeśli trzeba, potrafi zmienić się w groźną lwicę (to zabawne, że nieświadomie zbudowałyśmy między nią a moim Strażnikiem bardzo podobną relację, jaką mieli Hermiona z Harrym — przynajmniej mi się tak wydaje). Duncan natomiast ma w sobie coś z Simby, Hana-Solo, Anakina i Olivera Barretta z Love Story. To potężny król, doskonale potrafiący rozpoznać potrzeby poddanych i który nie boi się za nich walczyć. Budzi postrach we wrogich szeregach. Prywatnie natomiast jest przemiłym, inteligentnym i wrażliwym facetem, który sprawia, że nie jednej dziewczynie miękną nogi na jego widok. Oczywiście nie jest wolny od wad — zaliczył kilka dość haniebnych epizodów. Jednak czyni go to jeszcze bardziej ludzkim i po prostu nie umiem go nie uwielbiać.
Isleen



Komentarze

  1. Pozwolę sobie zauważyć, że autorka ma jaja. Metaforyczne. Umieścić tu Jezusa, jednocześnie nie robiąc gównoburzy? Szacun. Subiektywnie i z klasą! Tak trzymać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli wyrazisz swoje zdanie. :) Każdy komentarz satysfakcjonuje.

Pamiętaj jednak, że natychmiast usuwam spam i wszelkie wypowiedzi naruszające zasady netykiety.

Popularne posty z tego bloga

„Kraina Martwej Ziemi: Krew i stal”. Bo pisanie fantastyki nie jest rzeczą prostą.

„Dragon Age: Inkwizycja — Zstąpienie”. Wracamy na Głębokie Ścieżki.

„Dragon Age: Inkwizycja — Szczęki Hakkona”. DLC, które chce cię zabić.

„Dragon Age: Inkwizycja — Intruz.”. Jaram się tym DLC jak Andrasta na stosie.

„Wszystkie kwiaty Alice Hart”. Piękna na zewnątrz, banalna w środku.