Jeśli sądzicie, że wiecie na temat świata cokolwiek, to mam złą wiadomość. „Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie”.
Słynna maksyma „Wiem, że nic nie
wiem” mogłaby stanowić motto książki Jorge'a Chama i Daniela Whitesona.
„Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie.”
to publikacja popularnonaukowa, która ma za zadanie
uświadomić nam ogrom naszej... niewiedzy. Nie, nie przesłyszeliście się.
Chociaż wydawać by się mogło, że człowiek współczesny znalazł już odpowiedzi na
większość nurtujących go pytań, tak naprawdę takie przekonanie jest całkowicie
błędne. Nie wierzycie? Zajrzyjcie do tej książki.
Nie mamy pojęcia. Przewodnik po
nieznanym wszechświecie. to nic innego, jak pozycja mająca
za zadanie przybliżyć czytelnikowi największe zagadki współczesnej fizyki. Jej
autorzy starają się w przystępny i zabawny sposób zaprezentować stan naszej
wiedzy z tego zakresu, ale robią to w pewnym sensie na odwrót, przyjmując
perspektywę luk w posiadanych przez nas informacjach, których, jak okazuje się
w trakcie lektury, istnieje znacznie więcej, niż można przypuszczać. To one
grają główną rolę tej opowieści o świecie. Chociaż panowie skupiają się na tym,
czego jeszcze nie wiemy oraz na teoriach odnoszących się do tych zagadek,
jednocześnie przekazują wiele informacji, które są przecież niezbędne do tego,
aby zrozumieć, jakiej właściwie wiedzy brakuje naukowcom.
Poruszenie
problemu od strony stojących przed nami zagadek z pewnością jest czymś
oryginalnym. Dodajmy do tego jeszcze specyficzną jak na pozycję
popularnonaukową formę, w jakiej zostały podane informacje. Autorzy starają się nie tylko o to, aby
tekst był jak najbardziej zrozumiały dla przeciętnego czytelnika, do którego go
skierowali, ale również by go nie zanudzić. W tym celu sięgają po specyficzne
poczucie humoru i z jego pomocą tworzą analogie, które ułatwiają zrozumienie
poruszanych zagadnień i które również śmieszą.
Humor
sprawia, że wydźwięk treści jest bardzo sympatyczny i umila lekturę. Autorzy
starają się poruszyć wyobraźnię czytelnika, co na ogół ułatwia choćby pobieżne
zrozumienie nawet bardzo trudnych problemów. Jakiego rodzaju dowcipy możemy
spotkać w tej książce? Mi najbardziej kojarzą się z tymi pojawiającymi się w
serii gier The Sims, zmieszanymi
z humorem tych produkcji BioWare, więc jeśli graliście w Simsy, Mass Effect czy też w Dragon Age, to z pewnością
rozumiecie, o co chodzi. Co prawda raz czy dwa odniosłam wrażenie, że
żartobliwe porównania utrudniają mi zrozumienie problemu, zamiast ułatwiać, bo
odwracają moją uwagę od niego i nie dają mi pełnego obrazu sprawy, ale znacznie
częściej humor i obrazowe analogie sprawdzały się w swojej roli. Mam też
świadomość, że niektóre zagadnienia rzeczywiście stanowią problem również dla
samych fizyków i ich opis w tej książce to chyba jeden z najprostszych, na
jakie możemy się natknąć.
Publikacja
została wzbogacona o zabawne rysunki jednego z autorów, Jorge'a Chama. One
także, chociaż ich funkcja wydaje się bardziej humorystyczna niż merytoryczna,
nierzadko pozwalają lepiej coś zobrazować i zdarza się, że działają skuteczniej,
niż słowo pisane — zwłaszcza, jeśli jesteście wzrokowcami.
Przed sięgnięciem po tę książkę,
chociaż byłam jej bardzo ciekawa, zastanawiałam się, czy nie została wypełniona
banałami. Trochę obawiałam się, że natknę się w niej jedynie na to,
co jako laik już wiem, na przykład z seriali dokumentalnych i że nie wniesie
ona do mojego (wątpliwego) stanu wiedzy nic nowego. Pierwsze rozdziały
rzeczywiście nie stanowiły dla mnie żadnego zaskoczenia (choć autorzy, jak
można sądzić, spodziewali się czegoś zgoła innego), ale na szczęście później pojawiło
się sporo rzeczy, o których rzeczywiście przedtem nie wiedziałam. Powiedzmy, że
podane informacje jedynie w połowie były dla mnie nowe, ale jednak udało mi się
czegoś dowiedzieć, więc czuję się zadowolona. Przypuszczam, że ktoś, kto na co dzień kompletnie nie interesuje się
postępami w badaniach nad fizyką wszechświata, czerpałby z treści jeszcze
większą satysfakcję. Jeśli zaś chodzi o teorie naukowe, słyszałam chyba o
każdej, o której autorzy piszą, ale nie każdą rozumiałam. Teraz są dla mnie
przynajmniej odrobinę jaśniejsze.
Docenić trzeba również odniesienie
do współczesnej filozofii. Autorzy słusznie zwracają uwagę
na to, że gdyby nie ona, fizyka byłaby dużo uboższa. W końcu nikt tak jak
filozof nie potrafi zadawać fundamentalnych pytań. Filozofowie pomagają fizykom
w poszukiwaniu nowych rozwiązań problemów — zwłaszcza tam, gdzie zawodzą obliczenia i
eksperymenty — i w otwieraniu się na najbardziej zwariowane, choć być może
najbardziej słuszne możliwości. Wychodzi więc na to, że to prawda, iż
„humaniści” i „umysły ścisłe” dopełniają się wzajemnie i tylko ich współpraca
jest w stanie umożliwić pełniejsze poznanie otaczającego nas świata.
Nie
mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie. swoją problematyką skłania do
tego, aby spojrzeć na różne sprawy z dystansu.
Okazuje się przecież, że człowiek o tym, co istnieje wokół niego, wie żenująco
mało, a pewnych rzeczy zapewne nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić; bo jak,
skoro nawet na najbardziej podstawowe pytania wciąż nie potrafimy odpowiedzieć?
Możemy poczuć się mali i bez znaczenia, zmienić swoje spojrzenie na świat, na
wagę problemów, które nas dotykają lub na miejsce, jakie zajmujemy we
wszechświecie. Możemy też, jak sugerują autorzy książki, zafascynować się tym,
co wciąż czeka na odkrycie i próbować dociec tego, czego jeszcze nie
wiemy. Jak przekonują, epoka odkrywców
wcale nie skończyła się wraz z poznaniem ostatniego skrawka mapy świata, ale
dopiero co się rozpoczęła. To niby zupełnie niepozorna publikacja, napisana
„na luzie”, a mimo to pobudza umysł do bardziej wytężonej pracy i, co zabrzmi
banalnie, zmusza do refleksji. Z pewnością to też całkiem niezły lek na naszą
wrodzoną, ludzką arogancję.
Nie mamy pojęcia. Przewodnik po
nieznanym wszechświecie. czytałam z przyjemnością, nawet,
jeśli trafiałam na znane sobie wcześniej informacje. Bardzo mile wspominam
lekturę. Książka, chociaż sympatyczna,
skłania do przyjęcia bardziej pokornej postawy wobec życia i świata, uczy
poprzez zabawę i z pewnością stanowi dość nietypową pozycję w domowej
biblioteczce. Może nie potrafię nazwać jej „arcydziełem”, ale nie zmienia
to faktu, że bardzo dobrze sprawdzi się, jeśli szukacie tego typu wiedzy, jaką
w niej zawarto. Bez wątpienia zalicza się do pozycji dobrych, które po prostu warto
przeczytać — nawet, jeśli niekoniecznie interesujemy się fizyką.
kategoria:
literatura popularnonaukowa
liczba
stron: 384
tłumaczenie:
Michał Romanek
cena
okładkowa: 39,99
wydawnictwo:
Insignis
Isleen
Mam tę książkę od dłuższego czasu na oku i z pewnością w końcu przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak Tobie się spodoba :)
Usuńczyli miałam rację myśląc, że ta książka o wiele bardziej zainteresuje mojego młodszego brata niż mnie :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże warto zaproponować :)
UsuńO proszę, jak nam się lektury z tą fizyką zbiegły:) Żeby udowodnić stan mojej niewiedzy z tego zakresu naprawdę nie trzeba nic robić xd może ze wzgledu na ten humor mogłabym kiedyś spróbować przeczytac, ale nie w najbliższym czasie. Ostatnia książka wyczerpała limit na fizykę mojego mózgu ;)
OdpowiedzUsuńTo akurat bardzo przystępna książka, może kiedyś rzeczywiście sięgnij ;)
Usuń<3 Świetna recenzja choć jak na Ciebie to krótka. :P Uwielbiam takie książki, wiem, że być może na rynku robi ich się nieco dużo, ale mnie one wciąż urzekają!
OdpowiedzUsuńTa akurat jest na tyle oryginalna, że chyba bez problemu wybije się spośród masy innych o podobnej tematyce ;) Ja tam się cieszę, że jest skąd czerpać wiedzę, nawet, jeśli jesteśmy zwykłymi, szarymi ludźmi, a nie studentami astronomii czy naukowcami. :)
Usuń