Sylwestrowy Plebiscyt w zaciszu domowej biblioteczki — najlepsze i najgorsze książki 2018 roku.
Kolejny Nowy Rok za pasem. Przyszedł
idealny czas na podsumowania i snucie postanowień na najbliższe miesiące. Tych
drugich się po mnie nie spodziewajcie, jednak dziś chciałabym przyjrzeć się
temu, jak wyglądało u mnie ostatnich dwanaście miesięcy pod względem
czytelniczym.
Przyznam, że pomysł na ten wpis przyszedł
mi do głowy już rok temu, jednak widząc, ile tego typu postów pojawiło się
wówczas w blogosferze, dałam sobie spokój. Mimo wszystko tego grudnia zdecydowałam
się na podobny temat, trochę dla siebie samej, a trochę dla urozmaicenia.
Dlatego postanowiłam zaprezentować
mijający rok 2018 w formie plebiscytu. Dziś podzielę się z Wami tym, które
przeczytane książki były najlepsze, a które najgorsze; które z nich były
największym odkryciem, a które największym rozczarowaniem; wybrałam najlepszy,
przeczytany debiut, jak również książki najniezwyklejsze i będące najlepszym guilty pleasure; zastanowiłam się
również, którzy bohaterowie podbili moje serce, a którzy okazali się denni i
które uniwersum, z którym miałam przyjemność zapoznać się w tym roku, zrobiło
na mnie największe wrażenie.
W 2018 roku udało mi się przeczytać łącznie dwadzieścia osiem książek, chociaż miałam nadzieję, że uda mi
się dobić do pięćdziesięciu dwóch. Nie jestem zbyt zadowolona z tego wyniku. W
zeszłym roku przeczytałam, o ile dobrze pamiętam, czterdzieści osiem pozycji.
Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że oprócz czytania, oglądałam też sporo seriali,
i poświęciłam dużo czasu na granie w gry, zaś wyższy wynik w 2017 roku był
po części spowodowany tym, że miałam zadanych naprawdę sporo lektur na studiach
i z równie dużą liczbą musiałam zapoznać się na potrzeby pracy dyplomowej. Szczerze
mówiąc, nie żałuję tego, że często zamiast czytać, coś oglądałam lub w coś
grałam. Udało mi się bowiem dzięki temu poznać jeszcze więcej naprawdę
wspaniałych historii, równie dobrych co te, które można przeczytać w książkach.
Wszystkich sceptyków zapewniam, że tak, to prawda — również gry komputerowe
potrafią snuć tak cudowne i pełnowartościowe opowieści, że wcale nie dziwię
się, że tak wielu ludzi kocha tę formę rozrywki (na przykład takie Dragon Age: Inkwizycja, z którego do tej
pory nie udało mi się całkiem wyleczyć psychicznie). Jedynym więc chyba wyzwaniem, jakie stawiam przed sobą na rok 2019
będzie przeczytanie pięćdziesięciu dwóch książek, ale nie mam na to jakiegoś
wielkiego parcia.
Nie przedłużając bardziej, przejdźmy
do meritum. Linki do recenzji
poszczególnych dzieł znajdują się w ich tytułach.
Najlepsze książki 2018 roku
Wybrałam trzy pozycje, które zrobiły
na mnie największe wrażenie pod względem warsztatu pisarskiego. Wybór wcale nie
był prosty, bo w tym roku trafiło mi się sporo perełek.
Mrożąca krew w żyłach powieść trudna
w sklasyfikowaniu. Najbliżej jej jednak do dystopii. Stu chłopaków bierze
udział w morderczym Wielkim Marszu. Kiedy ruszą, do samej mety nie wolno im się
zatrzymać. To oznacza wiele dni katuszy w deszczu lub skwarze, bez snu, leków
lub możliwości odpoczynku. Ten, któremu uda się dotrzeć do mety żywemu, ma
zagwarantowaną nagrodę: rząd spełni jedno jego życzenie.
Drugi tom trylogii fantasy, która
dosłownie mnie pochłonęła. W tym świecie niektórzy rodzą się z darem czerpania
siły z prochu strzelniczego i kontrolowania go, co czyni z nich wyśmienitych
żołnierzy — Magów Prochowych. Ich dowódca w Adro, marszałek polny Tamas, musi
zmierzyć się z armią Kezan maszerujących na jego osłabioną rewolucją ojczyznę.
Kawał wspaniałego fantasy — miejmy nadzieję, że tom trzeci utrzyma wysoki
poziom.
Wstrząsający reportaż, który ukazuje
historie, życie i strapienia mieszkańców Czarnobyla, którzy w wyniku eksplozji
reaktora atomowego stracili wszystko to, co znali. Nie spotkałam się z żadnym
innym dziełem, które opowiadałoby o tych makabrycznych wydarzeniach w podobny
sposób. Książka, która otworzyła mi oczy i ukazała nieoczywisty problem,
z którym musi zmierzyć się współczesność.
Najgorsze książki 2018 roku
Podobnie jak powyżej, wybrałam trzy
pozycje. Oto książki, które były największą stratą czasu tego roku:
Czwarty tom cyklu Inni, który mimo wszystko cenię. Ta jego
część jednak była tak kiepska, że niestety znalazła się w tym zestawieniu. Czy
tylko ja mam wrażenie, że autorka nie miała zupełnie pomysłu na tę powieść?
Niestety, po raz kolejny kontynuacja
lubianej przeze mnie serii. Trzeci tom Temeraire'a
okazał się tak nudny i denny, że ciężko czerpać z jego lektury jakąkolwiek
satysfakcję. Miejmy nadzieję, że kolejne tomy okażą się lepsze.
Z równie dużym niezrozumieniem idei
fantastyki nie spotkałam się już od naprawdę bardzo dawna. Niestety, aby
powieść fantastyczna była dobra, nie wystarczy, żeby czasem na głównego bohatera
napadł mityczny stwór. Sytuacji tego gniota nie poprawia kiepska fabuła,
nieprzemyślana narracja i nudni bohaterowie. A tak na marginesie dodam jeszcze,
że wyśmiewanie na kartach powieści pomysłów Tolkiena jako zbyt wydumanych,
podczas gdy reszta utworu nadaje się właściwie tylko na podpałkę w piecu, jest
przejawem... dobra, może oszczędzę Wam hejtu urażonego fana.
Największe odkrycia
Wybrałam kilka pozycji, które mnie
zachwyciły, ale których z jakiegoś względu nie mogłam umieścić w kategorii najlepsze. Tutaj już kolejność jest
przypadkowa, bo nie umiem ich ze sobą porównywać.
Steampunkowy świat, w którym maszyny
czują i żyją, ale ludzie tego nie dostrzegają (bądź nie chcą dostrzegać).
Pragną wolności i szczęścia, którego nie mogą zaznać pod jarzmem swoich panów,
którzy kontrolują je poprzez geas.
Jednak jednemu z klakierów udaje się wyrwać spod jego władzy, przez co zmuszony
jest ukrywać się. Świetne uniwersum, ciekawi bohaterowie, genialna fabuła, a
wszystko doprawione refleksjami filozoficznymi. To jest prawdziwa fantastyka, panie i panowie.
Mieszkańcy Wyspy Szczęśliwej żyją
tylko jednym — Oczekiwaniem na przemarsz Jasnego Brata. Pewnego dnia pewien
władca postanawia wykorzystać to do przejęcia władzy nad tym ludem. Dzięki tej
trylogii, Anna Borkowska to dla mnie wręcz polska Ursula Le Guin. Odznacza się
bowiem podobnym stylem i refleksyjnym charakterem i mimo pozornej
powtarzalności jest w rzeczywistości jednym z najoryginalniejszych znanych mi
dzieł fantastycznych.
3. Duma i uprzedzenie — Jane Austen
Jeśli mam czytać romanse, to właśnie
takie: bezpretensjonalne, z rozbudowanymi sylwetkami bohaterów i stanowiące
jednocześnie szczegółową analizę społeczną. Jednak co klasyka, to klasyka. Z
początku trudno mi było wkręcić się w klimat przez nietypowość narracji
(wszystko jest pisane skrótem narracyjnym), ale po jakimś czasie mocno się
wciągnęłam, a dopiero po zakończeniu lektury zrozumiałam, że wszystkie jej
elementy są bardzo dobrze przemyślane. Nie napisałam jednak recenzji Dumy i uprzedzenia, ponieważ jak już
nieraz podkreślałam, raczej staram się unikać pisania o klasyce, jeśli nie mam
na utwór jakiegoś oryginalnego spojrzenia lub jeśli nie sprawił, że nie zasnę
spokojnie, dopóki nie sklecę o nim paru słów.
Do tej pory przeczytałam tylko dwa
tomy z czteroczęściowego cyklu, ale już zdążył podbić moje serce. Historia
zainspirowana Trzema muszkieterami okazała
się wyjątkowo udanym debiutem. Może jeszcze trochę brakuje jej do ideału, ale
wszystko zmierza w dobrą stronę, a ja nie mogę doczekać się dalszej
lektury.
Najlepszy debiut
Zdecydowanie w tym roku pod tym
względem najlepiej wypadło przed chwilą wspomniane Ostrze
zdrajcy.
Największe rozczarowania
W tej kategorii nie wszystkie książki
są kiepskie. Niektóre pod wieloma względami są naprawdę niezłe, jednak ja
oczekiwałam czegoś więcej. Tutaj również kolejność przypadkowa:
Kamienne Niebo w
porównaniu z dwoma pozostałymi tomami Pękniętej
Ziemi naprawdę nie jest niczym specjalnym. Pierwsze dwa robią piorunujące
wrażenie, ale trzeciemu czegoś zabrakło, nie miał już takiej same siły
oddziaływania, nieco kulała fabuła. Naprawdę szkoda, bo gdyby nie on,
uważałabym Pękniętą Ziemię za jedną z
najlepszych trylogii fantasy XXI wieku.
Kiedy Zastępy Anielskie z powieści bardzo dobrych stały się zaledwie
przeciętne? Może Bramy Światłości nie
są jeszcze najgorszą książką wszechczasów, ale najlepszą również zdecydowanie
nie. Nie zagrało w nich tyle elementów, że trudno było mi cieszyć się lekturą.
3. Temeraire: Wojna Prochowa — Naomi Novik
Niestety, Wojna Prochowa znalazła się już w drugim zestawieniu, w którym
widzieć jej nie chciałam. A to wcale nie jest ostatnie...
4. Inni: Naznaczona — Anne Bishop
Tak jak wcześniej mówiłam: kiepska
książka, kiepska kontynuacja, a cały cykl przecież taki fajny...
Najlepsze kontynuacje serii
W tym roku częściej trafiałam na
kontynuacje, które były nie tak dobre, jak tomy wcześniejsze. Znalazły się
jednak dwie takie, które okazały się naprawdę świetne:
Miejsce 2.: Wielkie Płaszcze: Cień rycerza — Sebastien de Castell
Wielkie Płaszcze od początku były świetne, a tu w dodatku widać duży postęp w sztuce
pisarskiej.
Miejsce 1.: Trylogia Magów Prochowych: Krwawa
kampania — Brian
McClellan
Jak wcześniej mówiłam: po prostu
genialna, niemal bezbłędna książka.
Najniezwyklejsze książki
To najniezwyklejsze można rozumieć na wiele sposobów, dlatego tu
znajdziemy tytuły, które bardzo się między sobą różnią. Kolejność przypadkowa.
Powieść zwyczajnie... dziwna. Tak
dziwna, że obcowanie z nią było czasami traumatyczne, ale nie żałuję lektury.
2. Mroczna Wieża: Roland — Stephen King
Kolejna książka, którą przeczytałam,
ale nie napisałam o niej ani słowa bo... nie zrozumiałam jej. Serio. Jest dobra
(naprawdę dobra), ale nie umiem się do niej w żaden sposób ustosunkować, bo
zwyczajnie jeszcze do niej nie dorosłam. W tej sytuacji wolę się nie
wypowiadać.
Gdyby wszystkie podręczniki do fizyki
były pisane tak samo, jak ten, to z pewnością nauka przychodziłaby i łatwiej, i
przyjemniej. Panowie naukowcy tłumaczą różne zjawiska w sposób tak prosty i
zabawny, że zgłębianie tej trudnej dziedziny nagle wydaje się bułką z masłem.
No i zauważmy, że raczej mało kto zabiera się za pokazywanie świata zaczynając
od tego, czego jeszcze o nim nie wiemy.
4. Gar'Ingawi. Wyspa Szczęśliwa. — Anna Borkowska
Anna Borkowska tak zręcznie bawi się
monomitem, że snuta przez nią historia jest zupełnie niepowtarzalna, choć na
pierwszy rzut oka może wydawać się zwyczajna. Pod względem struktury jednak nie
znam żadnej podobnej.
Najpiękniejsza szmira
Czyli książka, która nie ma zbyt
wielu walorów, ale i tak była wciągająca i świetnie się ją czytało. A mowa tu o
Diabolice autorstwa S.J. Kincaid,
która wyróżnia się bardzo przyzwoitym i z pewnością niebanalnym uniwersum. Nie
jest to powieść wysokich lotów, a warsztat autorki nie zalicza się do
najlepszych, ale i tak będę czytać następny tom, o ile się w Polsce ukaże.
Najlepsi główni bohaterowie
Miejsce 3.: Elizabeth
Bennet (Duma i uprzedzenie)
Nareszcie jakaś bohaterka literatury
kobiecej, która jest inteligentna.
Miejsce 2.: Falcio
val Mond (Wielkie Płaszcze)
Przesympatyczny i przezabawny Falcio,
kozak, który przy okazji ma całkiem dobrze zbudowaną psychologię. Jest jedną z
najlepszych części Wielkich Płaszczy.
Jeden z tych bohaterów, którzy naprawdę zasługują na to miano.
Miejsce 1.: Tamas
(Magowie Prochowi)
Tamas jest nie do zdarcia. Zimny,
wyrachowany, przebiegły, ale też szlachetny, twardy, a w głębi duszy
dobry i kochający.
Najgorsi główni bohaterowie
Miejsce 3.: Russel
Green (We dwoje)
Russel jest ciepłym i dobrym człowiekiem,
ale jednocześnie... głupim. Przez wielkie „G”.
Miejsce 2.: Arthorn
(Krew i stal)
Arthorn jest kwintesencją powieści
Łukawskiego, czyli drętwą, banalną i nudną postacią, która głównie macha
mieczem i płacze, że nie może być z ukochaną (po jednej wspólnej nocy), bo
misja.
Miejsce 1.: Temeraire
(Wojna prochowa)
Niechlubne miano najgorszego głównego
bohatera roku 2018 wędruje do jedynego smoka na świecie, który działa mi na
nerwy. Naomi Novik strasznie go spłaszczyła w trzecim tomie swojego cyklu, a w
dodatku chyba nigdy nie był równie irytujący.
Najlepsze uniwersum
W tym przypadku wybierałam z tych
światów, które poznałam w 2018 roku.
Miejsce 3.: Diabolika
Dałoby się jeszcze coś poprawić, ale
pomysł z kosmiczną arystokracją i tak jest świetny.
Miejsce 2.: Tristia
(Wielkie Płaszcze)
Może sama Tristia nie jest
szczególnie oryginalnym światem, ale za to solidnie zbudowanym. Właściwie
największą robotę robią tu Wielkie Płaszcze i to one stanowią o niebanalności
uniwersum.
Miejsce 1.: Wojny alchemiczne
Zdecydowanie najciekawiej i najmniej
szablonowo stworzony świat. Jest klimat, jest fantazja, ale jest i spójność.
Najgorsze uniwersum
Podobnie jak powyżej, wybierałam z
tych, które poznałam w tym roku. Tutaj mamy tylko dwa niechlubne miejsca.
Miejsce 2.: Czaroziemie (Prawdodziejka
i Wiatrodziej)
Dużo dziur, chaos i niestety,
powtarzalność.
Miejsce 1.: Martwa Ziemia
Jakaś wioska tam, jakiś las tu, a tam
połacie Martwej Ziemi. Tam biega jakaś rusałka, tam jakiś leszy. Ludzie z
mieczami. No i to by było tyle, jeśli chodzi o uniwersum.
Jeśli chodzi o rok 2018, jakość
lektur, które wpadły mi w ręce, oceniam raczej pozytywnie. Jasne, zdarzyło się
kilka gniotów, ale na ogół z tych wszystkich dwudziestu ośmiu książek, które
miałam okazję przeczytać, większość była naprawdę niezła. O wielu naprawdę świetnych tutaj nawet nie wspomniałam, bo niezbyt wpisywały się w przyjęte kategorie i kryteria, ale i tak zdecydowanie warto je przeczytać. Są to np. Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny. lub Trzy po 33.
Na koniec chciałabym Wam życzyć, aby
nadchodzący, 2019 rok, był lepszy niż 2018. Niech spełniają się Wasze marzenia,
szczęście i zdrowie Wam towarzyszy, a kolejne lektury niech będą cudowne i
inspirujące. Do zobaczenia w 2019.
Isleen
Podoba mi się ten plebiscyt ;). Jak lista nominacji oscarowych. Niewiele z tych książek czytałam, ale cieszę się, że wśród najlepszych tytułów roku jest "Wielki Marsz" i reportaż Aleksijewicz. Oby ten rok był jeszcze lepszy, bo niestety tych porażek czytelniczych też masz całkiem sporo. A to zawsze szkoda - w tym czasie można przecież czytać coś znacznie lepszego :).
OdpowiedzUsuńJasne, z drugiej strony wychodzę też z założenia, że bez złych książek/filmów/sztuki itp. nie potrafilibyśmy chyba w pełni docenić tych dobrych. Z resztą to chyba dzięki właśnie nim wiemy, które są dobre ;) To bolesne lekcje, ale również cenne.
UsuńZ całego posta kojarzę tylko Elizabeth Bennet - też ją bardzo szanuję za intelekt;) i Eksperyment - mocna książka.
OdpowiedzUsuń28 książek to i tak piękny wynik, tym bardziej że nadrabiałas filmami i grami, czyli rozrywki ci nie brakowalo;)
Szczęśliwego 2019, trochę spóźnione, ale szczere;p
A dziękuję i wzajemnie :D
UsuńMam nadzieję, że jednak mimo wszystko w tym roku dobiję chociaż do czterdziestu pozycji, co wydaje się bardziej osiągalne, niż w 2018 (głównie z uwagi na to, że nowy "Dragon Age" wychodzi dopiero za trzy lata, a to właśnie on najbardziej kradnie mi czas :D). Trochę mi wstyd, gdy czytam posty, gdzie ludzie przyznają się do czterdziestu ośmiu przeczytanych a i tak uważają to za kiepski wynik.
Bardzo mi się podoba pomysł na najlepsze i najgorsze uniwersum!
OdpowiedzUsuńJak na 28 książek masz w tym rankingu bardzo wiele takich, które chciałabym przeczytać. Mimo wszystko chciałabym spróbować Łukawskiego. Oprócz tego muszę powrócić do Wojen Alchemicznych. Poza tym poluję na Wielkie Płaszcze i Trylogię Magów Prochowych - na razie mam z każdego cyklu po jednym tomie. Ciekawi mnie też Gar'Ingawi. Wyspa Szczęśliwa o czym pisałam Ci już nawet pod recenzją książki. ;) Także wiesz, nie liczba książek się liczy tylko inspirujących wyborów, a tych dokonałaś całkiem sporo ♥
Powodzenia na nowy rok, obyś czytała jak najlepsze książki, żeby było różnorodnie i żeby jakieś książki pozytywnie Cię zaskoczyły! ;)
Dziękuję <3 Czekam na Twoją opinię o tych książkach :D Jasne, też wychodzę z założenia, że w czytaniu nie chodzi o ilość, ale to jednak mało jak na kogoś z moimi aspiracjami ;) W tym roku chcę już ostro wziąć się do roboty.
UsuńDla mnie "Kamienne niebo" miało w sobie to coś. Co do Łukawskiego to właśnie przypomniałaś mi o rozczarowaniu z 2018, a myślałam, że takowych było bardzo mało, jakim była ostatnia część Krainy Martwej Ziemi. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa już panu Łukawskiemu dziękuję za Martwą Ziemię po pierwszym jej tomie, toteż oszczędzę sobie także Twojego rozczarowania ;)
Usuń