Popkultura też może być ambitna. „Interstellar”.



Premiera „Interstellar” miała miejsce w 2014 roku, ale ja usłyszałam o tym filmie zaledwie kilka tygodni temu. Dziwię się teraz, że tak długo o nim nie wiedziałam, gdyż jak się okazało, zyskał dużą popularność — przynajmniej w środowisku.
Postanowiliśmy z rodziną przysiąść i zapoznać się z dziełem Christophera Nolana, twórcy znanego między innymi dzięki Incepcji i Mrocznemu Rycerzowi. Jak moje wrażenia?

Interstellar opowiada historię Josepha Coopera, byłego naukowca NASA, który obecnie wraz z ojcem i dziećmi zajmuje się rolnictwem. Planeta Ziemia zaczyna przekształcać się w coraz bardziej niegościnne miejsce, ponieważ w wyniku niekontrolowanej działalności człowieka, liczne kataklizmy naturalne przetrzebiły ludzkość i z każdym rokiem czynią coraz większe szkody. NASA przestała istnieć, a nauką zajmują się tylko nieliczni, ponieważ ludzie skupiają swoją energię na ciągłym uzupełnianiu deficytu żywności, trudniąc się w największej mierze hodowlą upraw. Pewnego dnia, Cooper otrzymuje propozycję: ma dołączyć do załogi, której zadaniem jest polecieć w kosmos, aby znaleźć dla ludzi nowy dom. W tym celu mają wykorzystać tunel czasoprzestrzenny.
Interstellar jest bardzo ambitnym filmem, w którym nie wykorzystuje się tanich chwytów, aby spodobał się odbiorcy. Nie spotkamy w nim też seksu ani nawet najbardziej niewinnego wątku miłosnego. Humoru również nie ma się co spodziewać. A jednak, mimo braku tych zwykle wykorzystywanych w Hollywood elementów (co nie oznacza, że pewnych wpływów Hollywood nie uświadczymy tu wcale), film ma naprawdę dobry scenariusz i fabułę, która zostaje w głowie jeszcze na kilka dni po seansie. Chociaż po moim opisie można się spodziewać dość banalnej historii, czy też tak zwanych odgrzewanych kotletów, Nolan jedynie posługuje się wręcz lemowską wersją science fiction, aby wpleść w przekaz swojego dzieła głębsze znaczenia i drugie, filozoficzne dno.
W filmie zadaje się mnóstwo trudnych pytań, zwłaszcza o miejsce człowieka we wszechświecie lub relację między wiarą, uczuciami i nauką. Wydaje mi się też, że Interstellar jest tak naprawdę próbą podsumowania i rozliczenia całych dziejów człowieka. Wyprawa w nieznane mająca na celu odnalezienie planety, na której panują warunki umożliwiające ludziom zamieszkanie na niej, przypomina odtworzenie wędrówek człowieka po nieznanych mu lądach Ziemi, po których również spodziewaliśmy się znaleźć miejsce, w którym moglibyśmy przetrwać. Łączy się to z refleksją nad naszą skłonnością do podejmowania różnego rodzaju ryzyka, poświęcenia dla bliskich lub przyczyną, dla której czujemy się zobowiązani podtrzymać przy życiu nasz gatunek, nawet, jeśli korzyści naszych działań mają ujawnić się długo po naszej śmierci. W Interstellar szuka się odpowiedzi w nauce, lecz jego twórcy nie boją się śmiało filozofować i zastanawiać nad duchowymi, najsłabiej wyjaśnionymi aspektami, dla wytłumaczenia których sama biologia lub fizyka nie wystarczą. Dla człowieka w Interstellar największą zagadkę stanowi miłość, której istoty ani nauka, ani pojęcia abstrakcyjne nie są w stanie do końca wyjaśnić.
Skoro o miłości mowa, nie do końca słuszne wydaje mi się teraz moje wcześniejsze stwierdzenie, że w Interstellar brak wątku miłosnego. Rzeczywiście, nie ma w nim klasycznej historii miłosnej, obrazu pożądania i uczucia do osoby płci przeciwnej. Mimo to, spotkamy się w filmie z najbardziej szczerą i niepodważalną formą miłości — miłości między rodzicem a dzieckiem, która wydaje się być wręcz motywem przewodnim Interstellar. Ta relacja, chociaż równie klasyczna, co typowa więź między kobietą a mężczyzną, wydaje mi się przedstawiona w sposób zarazem uroczy i „ładny”, jak i nieprzesłodzony i wiarygodny.
Interstellar ma również inny, dość znamienny aspekt. Jest bowiem świetną lekcją fizyki kwantowej dla laika. Nigdy na przykład nie spotkałam się z tak prostą i zrozumiałą definicją tunelu czasoprzestrzennego, tutaj zaprezentowanego za pomocą tak powszednich narzędzi, jak długopis i kartka papieru. Teorię względności oraz koncepcję pięciu wymiarów zdaje się wyjaśniać fabuła sama w sobie. Film mogłabym zaliczyć do nurtu, który nazywam twardym sci-fi. Brak w nim bowiem wybujałych wyobrażeń, które są niezgodne z prawami fizyki, panującymi w znanym nam wszechświecie. Cała fantastycznonaukowa warstwa Interstellar opiera się na rzeczywistych prawach przyrody i naprawdę istniejących teoriach dotyczących na przykład czarnych dziur, czasu, czy też właśnie działania tuneli czasoprzestrzennych.
Produkcja może wydawać się pełna nieścisłości. W scenariuszu jest wiele niedopowiedzeń. Nie dowiemy się, co konkretnie spowodowało tak dramatyczną sytuację na Ziemi ani szczegółów na temat niektórych postaci. Mimo to, Interstellar i tak trwa dobre trzy godziny. Myślę, że twórcy starali się unikać umieszczania w tej historii faktów, które w rzeczywistości nie są dla niej wcale istotne. Czy rzeczywiście takie ważne jest, co odpowiada za niebezpieczne zmiany klimatyczne, albo kim tak właściwie są członkowie załogi Coopera? Interstellar porusza inne problemy, jest trochę „ponad to”. Uważam, że tak naprawdę główna historia jak i jej sens ukryte są gdzieś głębiej, w bardziej metaforycznej warstwie tego filmu, której widzowi wcale nie podaje się na tacy i którą musi zrozumieć sam.
Interstellar, chociaż ma dobry scenariusz, w niektórych momentach jest trochę nudny i za bardzo ciągnie się. Mimo to, nie znudził mnie na tyle, żeby odejść od telewizora. Zawsze działo się w nim coś, co ponownie budziło moje zainteresowanie filmem. Nie brakuje w nim emocjonujących, trzymających w napięciu scen — cholernie dobrych i wspaniale nakręconych. Zwłaszcza zakończenie przykuwa uwagę i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Również soundtrack, autorstwa Hansa Zimmera, buduje specyficzną atmosferę i świetnie oddaje to, co oglądamy. Trzeba przyznać, że dźwięk (a czasami nawet jego brak) robi tutaj wielką robotę.
Bardziej niż główny bohater, podobała mi się postać jego córki, Murphy, chociaż nie do końca rozumiem, dlaczego. W rzeczywistości o żadnym z bohaterów nie wiemy za dużo, podobnie jak o niej. W Murph jest jednak coś — chyba silny charakter — który sprawiał, że chętnie oglądałam sceny z jej udziałem. Czasami nawet chętniej niż te, w których występował Cooper — postać dobra, chociaż trochę typowa (dziwi mnie jego zachowanie na końcu filmu — moim zdaniem byłby bardziej wiarygodny, gdyby na okoliczność, która go spotyka, zareagował inaczej) . Murph również wydaje się troszkę banalna, a przynajmniej niewymyślna, ale w trochę bardziej atrakcyjny sposób, niż jej ojciec. Wydaje mi się jednak, że prostota bohaterów również stanowi świadomy chwyt scenarzystów. Myślę, że film nie opowiada tak do końca o nich. Są jedynie reprezentacjami czegoś innego.
Interstellar jest zarazem hollywoodowski, a zarazem wymyka się typowej konwencji tych produkcji. W filmie pojawia się kilka dość znamiennych dla nich scen i motywów (na przykład popularny ostatnio w popkulturze temat „ojcowskiej kurtki”), jednak są one świadomie wykorzystane. W tym przypadku nie wydają się powtarzalne, a raczej bliskie widzowi i w pewien sposób uwiarygodniają całą historię. Wprowadzają do fabuły element zwyczajności, czegoś, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Dzielą one film na dwa poziomy: reprezentują ten bardziej przyziemny, przaśny i oswojony, natomiast opozycyjny, głębszy poziom oddaje coś tajemniczego, nieodkrytego, budzącego zarówno grozę, jak i ciekawość.
Jak dla mnie, Interstellar pod pewnym względem podejmuje dialog z Solaris Stanisława Lema. Jest to przykład filmu, który pretenduje do fantastyki z najwyższej półki (i to tej oldschoolowej) i myślę, że za taką właśnie można go uznać (przy czym muszę zaznaczyć, że nie lubię szafować bezmyślnie takimi opiniami). Trzeba go oglądać ze skupieniem (podobnie jak Incepcję), jednak naprawdę warto się z nim zapoznać. Ambitny i bardzo mądry film o przepięknej puencie, dzięki któremu przy okazji można się czegoś dowiedzieć.
Isleen

Komentarze

  1. Mój przyjaciel mocno się interesuje tą tematyką, więc byłam w kinie tuż po premierze i stwierdzam, że film był absolutnie rewelacyjny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że i Tobie się podobał. :)

      Usuń
  2. rok temu przy okazji maratonu najlepszych filmów 2015 widziałam początek, ale wyszłam bo było bardzo późno. miałam go dokończyć, ale jakoś nigdy się nie zebrałam. kiedyś dokończę :D nie mogę sie wypowiedzieć co do Solaris bo taki ze mnie fan fantastyki, że nie znam podstaw :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda Ci się obejrzeć film :)

      Usuń
  3. Słyszałam o tym filmie, ale jakoś nie ciągnęło mnie do niego :) chyba jednak powinnam nadrobić zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie miałam na niego z początku ochoty, ale dobrze, że mnie brat zmusił ;)

      Usuń
  4. Zazwyczaj nie oglądam tego typu filmów, ale lubię czasami obejrzeć coś innego więc chętnie zapoznam się z tym tytułem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój facet bardzo lubi filmy sci-fi i to on "zmusił" mnie do obejrzenia tego filmu i przyznam, że Intertellar bardzo mi się podobał :) To kawał naprawde dobrego kina i odwalono tutaj naprawdę świetną robote :)
    Bardzo podobała mi się też Grawitacja czy... Wyprawa na słońce? Coś takiego, w każdym razie ekipa leciała na słońce z bombą, aby wzbudzić w tej gwieździe większą aktywność, bo niestety coraz mniej grzało naszą planetę.
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam chyba o tym filmie o umieszczaniu bomby w słońcu, ale nie pamiętam, czy to była "Grawitacja" czy "Wyprawa na Słońce". Nawet nie oglądałam jeszcze, chociaż pewnie niedługo się zapoznam :)

      Usuń
  6. Przyznam, że film zrobił na mnie dobre wrażenie. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno tu nie byłam... Ale wróciłam i mam wiele recenzji do nadrobienia, z pewnością równie dobrych jak ta!
    Naprawdę uwielbiam sposób, w jakim posługujesz się językiem. Przyjemne w czytaniu, z łatwością przedstawiasz wady, zalety i swoją opinię. No i brak współczesnego słownictwa nastolatków, które, szczerze mówiąc, odstrasza mnie bardziej niż przekleństwa...
    Co do filmu, wydaje mi się, że oglądałam go kiedyś z rodzicami. W tym roku nabrali zwyczaju oglądania ich wieczorami, i pewnego razu zostałam z nimi. Nie znałam tytułu, ale fabuła brzmi znajomo. To wszystko wywarło na mnie spore wrażenie - cały świat przedstawiony, wszelkie sceny... W szczególności te, które przedstawiały różnice czasowe - po jednej stronie drzwi lub ekranu kilka minut, po drugiej parę lat...
    Mój tata jest fanatykiem nauki i sporo wie na ten temat, nie dziwi mnie więc, że ten film przypadł mu do gustu. Możliwe, że tak jak główny bohater "urodził się albo czterdzieści lat za wcześnie, albo czterdzieści lat za późno".
    Myślę, że tematyka science-fiction na ogół jest skierowana bardziej do męskiej publiczności i to im przypada bardziej do gustu, dlatego cieszę się, że Tobie się podobał. To mogłoby wyjaśnić brak romansu, co moim zdaniem jest sporą zaletą - ukazanie miłości rodzicielskiej dodało filmu mocniejszego wydźwięku, i pokazało dwie strony życia naukowca - praca kontra dom.
    Podsumowując, film mi się spodobał i raczej poleciłabym go innym~
    Życzę dużo czasu i weny do pisania innych recenzji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Bardzo mnie motywujesz :)

      Chyba rzeczywiście sci-fi w większości bardziej odpowiada mężczyznom,ale ostatnio zauważam jednak wokół siebie duże zainteresowanie tym gatunkiem wśród kobiet, nawet takich, których na pierwszy rzut oka byśmy o to nie posądzali ;) Książki też zaczynają być pisane i filmy kręcone z troszkę bardziej "kobiecej" perspektywy, chociaż akurat "Interstellar" to typowo (i stereotypowo) "męski" film. Mimo wszystko znane mi kobiety oglądają go z zainteresowaniem.

      Hm, w sumie to myślę, że są dwie strony medalu. Pewne gatunki bardziej odpowiadają konkretnej płci, ale nie widzę powodu, aby ograniczać się tylko do tych przypisanym naszej. Jeśli "męski" film jest dobry, to czemu miałby się nie spodobać kobietom i na odwrót? Ostatecznie chyba wszystko sprowadza się do osobistych preferencji każdego z nas ;)

      Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się następnymi moimi tekstami :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli wyrazisz swoje zdanie. :) Każdy komentarz satysfakcjonuje.

Pamiętaj jednak, że natychmiast usuwam spam i wszelkie wypowiedzi naruszające zasady netykiety.

Popularne posty z tego bloga

„Kraina Martwej Ziemi: Krew i stal”. Bo pisanie fantastyki nie jest rzeczą prostą.

„Dragon Age: Inkwizycja — Zstąpienie”. Wracamy na Głębokie Ścieżki.

„Dragon Age: Inkwizycja — Szczęki Hakkona”. DLC, które chce cię zabić.

„Dragon Age: Inkwizycja — Intruz.”. Jaram się tym DLC jak Andrasta na stosie.

„Wszystkie kwiaty Alice Hart”. Piękna na zewnątrz, banalna w środku.