Humanistami świat stoi
Stereotypy
na temat humanistów są różne. Z pewnością nie raz spotkaliście się ze
stwierdzeniami, że są to darmozjady, które nie zajmują się poważnymi,
użytecznymi społecznie rzeczami. Jeśli zdecydowaliście się studiować humanistyczny
kierunek, bądź przyjąć typowo humanistyczny zawód, być może ktoś próbował Wam
to odradzać i przekonywać, że z pewnością nie znajdziecie dobrze płatnej posady,
zmarnujecie kilka lat na naukę zupełnie niepotrzebnych nikomu rzeczy i w dodatku
takimi bzdurami zajmują się tylko ci, którzy nie umieją liczyć.
Za każdym razem,
gdy słyszę podobne brednie, mam ochotę rzucić takiej osobie w twarz całą masą
argumentów świadczących o tym, na jak wielką ciasnotę umysłową cierpi. Ponieważ
rzadko spotyka mnie okazja do wypowiedzenia się na ten temat, postanowiłam
przedstawić mój punkt widzenia na blogu.
Oczywiście, nie łudzę się, że jakiś
zatwardziały nie-humanista to przeczyta (wątpię, by takie osoby w ogóle
odwiedzały podobne witryny), jednak ponieważ głosów za użytecznością humanistyki
spotykam w Internecie względnie mało, dorzucę tą małą cegiełkę do publicznego
dyskursu. To tak naprawdę tylko kilka z wielu możliwych argumentów. Jeśli to
czytacie, może uda nam się podyskutować na ten temat?
Zacznijmy od
tego, że osobiście głęboko wątpię w ten ściśle binarny podział. Może takich
jest bardzo dużo w świecie przyrody (światło-ciemność, samiec-samica,
zimno-ciepło itp.), ale nie w świecie ludzi, a przynajmniej nie jeśli
mówimy o tak mocno powiązanych z kulturą elementach, jak ścisłowiec i humanista.
Uważam, że umysł pojedynczego człowieka nie jest tylko ścisły albo tylko humanistyczny.
Każdy myśli po trochu na obydwa te sposoby, więc jeśli mówię o ścisłowcu lub
humaniście, określam, który z tych dwóch toków myślenia i postrzegania świata
dominuje u danej osoby (podobnie jak z intro i ekstrawersją — nikt nie jest
wyłącznie jednym lub drugim). Już po samej sobie widzę, że człowiek jest istotą
zbyt złożoną, aby oczekiwać, że będzie przejawiał tylko cechy jednego lub
drugiego. Uważam się za humanistkę — w szkole moją mocną stroną były przede
wszystkim humanistyczne przedmioty, a obecnie studiuję bardzo humanistyczny
kierunek; mam też humanistyczne zainteresowania i zamierzam w życiu zawodowym
zajmować się humanistycznymi rzeczami. Jednocześnie z matematyki, fizyki i
chemii ciężko było mi uzyskać oceny wyższe, niż dwójka, chociaż wcale nie
zaniedbywałam nauki. Istniał jednak przedmiot, który chociaż zaliczany do kręgu
ścisłych, sprawiał mi wiele radości i dostawałam z niego dobre oceny — była to
biologia. Zapewne gdyby nie nauczycielka alkoholiczka jaka trafiła mi się w
liceum, bardzo możliwe, że zdecydowałabym się zdawać z niej maturę (niestety,
miałam zbyt dużo problemów z maturą z matematyki, aby dołożyć sobie jeszcze
naukę we własnym zakresie rzeczy, których nasza biolożka nie była w stanie nam
wyłożyć). Po dziś dzień interesuję się biologią, uwielbiam o niej czytać i
dowiadywać się nowych rzeczy. Zawsze też dobrze przyswajałam teorię fizyki
(jednak podstawianie i przekształcanie wzorów nigdy mi nie szło, co pogrążało
mnie na sprawdzianach, a sama wiedza teoretyczna zwykle nie wystarczyła nawet
na dwóję). Dopóki nie muszę niczego liczyć ani posługiwać się wzorami, chemię
i matematykę, a zwłaszcza astronomię również uznaję za bardzo interesujące
dziedziny, z których wiedzę z chęcią pogłębiam. Tak więc, chociaż dominują u
mnie umiejętności właściwie humanistom, nie oznacza to, że zaliczam się
wyłącznie do nich. Jednocześnie trudno powiedzieć, że jestem ścisłowcem.
Wydaje mi się,
że wielu ścisłowców znajduje się w podobnej sytuacji. Na pewno, chociaż
postrzegają świat poprzez pryzmat suchych faktów, dysponują uznawaną za
humanistyczną umiejętnością kwestionowania rzeczywistości, potrzebą doznań
estetycznych lub nawet artystycznego wyrazu. Tutaj przywołam dla przykładu
mojego brata, który chociaż jest typowym ścisłowcem, mogącym spokojnie
startować na politechnikę, jak nikt inny kogo w życiu spotkałam, zna się na
historii. I nie ogranicza się to u niego jedynie do pamiętania dat, nazwisk i
formułek. Mój brat z tą wiedzą potrafi zrobić iście humanistyczną rzecz:
analizować te fakty i wyciągać z nich wnioski, jak również formułować własne
poglądy i krytyczne opinie na temat otaczającego go świata. Wciąż jednak jego
tok rozumowania opiera się na zasadzie podobnej do kodu binarnego, tak jak u
wielu innych ścisłowców.
Skoro
wyjaśniliśmy już sobie powyższe, przejdźmy do sedna. Wydaje mi się, że obiegowe
(i mało pochlebne) opinie na temat humanistów wynikają przede wszystkim z
niezrozumienia, czym właściwie jest humanistyka. Szkoła przyzwyczaja do
postrzegania jej w kategoriach takich, jak interpretacja wiersza, dopasowywanie
stylu malarskiego do epoki lub napisanie rozprawki. Tymczasem, humanistyka to
coś o wiele więcej. Przede wszystkim zajmuje się ona tymi dziedzinami nauki, w
których bardzo rzadko, jeśli w ogóle, da się udzielić tylko jednej poprawnej
odpowiedzi. I to tylko w najnowocześniejszym rozumieniu — nie zapominajmy, że
pierwotnie za humanistę uważano człowieka, który dysponuje wiedzą o świecie z
wielu dziedzin; zna się zarówno na matematyce, astronomii i innych
przyrodniczych naukach, jak i poezji, literaturze, sztuce itp. Uważam, że do
dziś tak naprawdę nie wiele się zmieniło. Aby być humanistą, potrzebna jest nam
ogromna wiedza o świecie — inaczej nie bylibyśmy w stanie odczytywać dzieł
literackich, malarskich i innych, ani ich badać. Humanista musi być
intertekstualny, a nie osiągnie tego w inny sposób, jak poprzez czytanie
ogromnej ilości książek i tekstów oraz zapoznawanie się z dziełami z różnych
gatunków, z różnych epok, o różnym przeznaczeniu i z różnych
stron świata. Ponadto najlepiej, aby obserwował otaczającą go rzeczywistość,
zarówno tą bliską, jak i tą na drugim końcu ziemskiego globu. Myślę też, że nie
powinien gardzić naukami ścisłymi. W rzeczywistości, jeśli bierzemy pod uwagę
tak szeroką definicję humanizmu, zakładającą iż jest to zbiór nauk o człowieku,
łatwo dojść do wniosku, że każda nauka, nawet ścisła (zwłaszcza biologia i
chemia) zalicza się do dziedzin humanistycznych. Wielcy artyści i pisarze
wcale nie odrzucali nauk przyrodniczych, lecz bardzo je cenili. Podobnie
wielkie umysły, które dziś moglibyśmy nazwać ścisłymi, potrafili docenić wielką
sztukę i literaturę.
Nawet półgłówek
byłby w stanie wymienić przynajmniej kilka zalet dużej, różnorodnej wiedzy
właściwej humanistom. Jeśli więc jakiś zadufany w swoim ścisłym sposobie
myślenia kandydat na inżyniera uważa, że posiadanie takowej jest niepotrzebne,
to ja mu współczuję tej jego „ścisłoty” bardziej, niż podziwiam.
Humaniści mogą
przysłużyć się społeczeństwu — i robią to — o wiele bardziej, niż widać na
pierwszy rzut oka. Ponieważ jednak są to rzeczy, które zagościły w naszym życiu
na dobre i przyzwyczailiśmy się do nich, nie dostrzegamy ich, co skutkuje dużym
niedocenianiem humanistów. Podziwiamy inżynierów za rozwój technologii, z którego
czerpiemy wiele korzyści. Jednak kiedy obejrzymy dobry film lub przeczytamy
świetną książkę, jakoś nie przychodzi nam do głowy, że aby stworzyć to dzieło,
ktoś musiał dysponować dużą wiedzą humanistyczną. A chyba trudno nam sobie
wyobrazić świat bez filmów, seriali, książek, muzyki, sztuki. Dlatego, drogi
inżynierze, gdy następnym razem będziesz robił z potworów krwawą miazgę w Wiedźminie, pomyśl chociaż przez chwilę,
że świetny scenariusz i dialogi do gry, którą tak uwielbiasz, musiał
napisać jakiś humanista, który w dodatku opierał się na dziele innego humanisty (albo przynajmniej osoby dysponującej pewnymi humanistycznymi cechami),
które z kolei musiał przebadać, aby wiedzieć, jak stworzyć historię lepszą niż
byle fanfic. I żeby tylko chodziło o sam scenariusz i dialogi. Przecież
stworzenie takiego przykładowego Wiedźmina
wymagało znajomości historii Słowian, ich wierzeń, mitologii, nawet wyglądu
pojedynczej chaty — czyli rzeczy, które znajdują się w obrębie nauk
humanistycznych. A co z muzyką? Ktoś ją przecież musiał skomponować i
zagrać. A grafika? Jak myślisz, kto stworzył chociażby grafiki koncepcyjne?
Dotyczy to nie
tylko gier komputerowych, kojarzonych raczej z pracą sztabu programistów niż z
tym, że do stworzenia gry fabularnej potrzeba również ludzi obdarzonych
umiejętnościami typowo humanistycznymi. Ułożenie dobrej, wielowymiarowej
opowieści, jakie możemy spotkać w wielu filmach i książkach wymaga obserwacji
człowieka, rozważań na jego temat, jak również na temat jego mocnych i słabych
punktów, uczuć, natury, istoty, dążeń itp. Tym właśnie przede wszystkim zajmuje
się humanistyka (zwróćmy z resztą uwagę na samą nazwę). Człowiek stworzył
ogromny, niezwykle skomplikowany świat, samemu będąc istotą bardzo złożoną i
wciąż zadziwiającą samą siebie. Do zrozumienia go nie wystarczą liczby i prawa
fizyki. Badać człowieka trzeba również za pomocą pojęć abstrakcyjnych, często
niejednoznacznych, a to oznacza wręcz konieczność wolnomyślicielstwa,
filozofowania, zadawania pytania „dlaczego?”, a nie „jak?”.
Ścisłowiec
postrzega świat i zasady nim rządzące w kategoriach matematycznych. Dla niego
odpowiedzi muszą być jasne, konkretne i jednoznaczne. Przez to bardzo często
wpada w pułapkę zero-jedynkowego oceniania zjawisk. Rzeczy są albo czarne albo
białe, użyteczne lub nieużyteczne, dwa plus dwa zawsze daje cztery, coś istnieje
tylko jeśli da się to udowodnić, doszukuje się formuły w rzeczach
najbardziej abstrakcyjnych, takich jak na przykład uczucia. Przywołajmy taką
oto sytuację: wiemy, że kiedyś małe dzieci pracowały w kopalniach. Jeśli
oceniać takie zjawisko jedynie za pomocą ścisłych kategorii, dojdziemy do
wniosku, że taka praktyka się opłaca, ponieważ dzieci z łatwością mogą dostać
się do miejsc niedostępnych dla dorosłych górników. Dzięki temu kopalnia może
działać, wydobywamy surowce i wzbogacamy się. Jednak jeśli włączymy tu również
myślenie humanistyczne, zauważymy, jak okrutna była to praktyka i trudno nam
uwierzyć, że rzeczywiście miała kiedyś miejsce. Niegdyś traktowano dzieci jak
dorosłych, ale w bardzo młodych, nie do końca rozwiniętych ciałach. Stosunkowo
niedawno zrozumieliśmy, że dzieci mają odmienne niż dorośli potrzeby i
spojrzenie na świat, a ich sfera emocjonalna i osobowość dopiero się
kształtuje, co uniemożliwia obchodzenie się z nimi jak z dorosłymi. Zauważyły
to i próbowały je zrozumieć dopiero tacy ludzie, jak Maria Montessori lub
Janusz Korczak. Oboje byli lekarzami, jednak to dzięki umiejętnościom humanistycznym
zrozumieli potrzeby dzieci, o których wcześniej nikt by nawet nie pomyślał.
Obserwowali je i badali pod kątem psychologii. Montessori stworzyła prototyp
systemu szkolnictwa opartego o swobodę działań i zabawę, o wiele bardziej
przyjazny i skuteczniejszy dla młodego człowieka niż dotychczasowy system, a
Korczak walczył o równouprawnienie dzieci. Zapewne gdyby nie nauki
humanistyczne, takie jak psychologia i socjologia, nasz świat stałby wciąż w miejscu
pod względem etyki. Człowiek potrzebuje zrozumienia, ma skomplikowane psychikę
i uczucia, idee, marzenia, światopogląd. Aby odkryć jego najistotniejsze
potrzeby i umieć na nie odpowiedzieć, potrzeba narzędzi humanistycznych, a nie
suchych faktów, wykresów, cyfr i wzorów. Szkoda, że niektórzy ludzie wciąż mają
problem, aby to zrozumieć.
Słyszałam
również opinie, że zagadnieniami humanistycznymi można zajmować się jedynie
hobbystycznie. Nic bardziej mylnego. Są to nauki na tyle obszerne, że wymagają
osobnych studiów, które trwają tak samo długo (a czasami nawet dłużej) niż
nauki ścisłe. Zapewne dałoby się zajmować nimi po godzinach, ale jestem pewna,
że nie poświęcilibyśmy im tyle czasu i energii, ile jest potrzebne, aby zgłębić
je w zadowalającym zapalonego humanistę stopniu. Tak naprawdę, tak jak
wszystkie inne nauki, dziedziny humanistyczne wciąż rozwijają się, ewoluują, a
my w dalszym ciągu powiększamy swoją wiedzę w danym zakresie. Nie ma nic
dziwnego ani złego czy bezmyślnego w tym, że wielu poświęca im swoje
życie.
Na Zachodzie
dostrzeżono już, że humaniści są kreatywni. Umieją rozwiązać problem
w niestandardowy sposób, są pomysłowi, dysponują otwartymi umysłami i
bardzo dużo rozumieją. Dlatego coraz częściej to ich zatrudnia się w dużych
firmach, obsadza nimi stanowiska pracy. Trwa szczególnie wyraźny trend na
poszukiwanie kulturoznawców. Tymczasem w Polsce wciąż można zaobserwować
popularne przekonanie na temat ich nieprzydatności społecznej, nawet nie próbuje
się ich powiązywać z biznesem, przemysłem i gospodarką. Mało mówi się o tym, że
wykazują dużą zdolność do samodzielnego myślenia i podważania istniejącego
porządku rzeczy, spojrzenia krytycznego. Podejrzewam, że częściowo winę ponosi
za to fakt, że władzy niezbyt to się podoba, niezależnie od tego, która partia
akurat rządzi. Już od szkolnej ławki traktuje się nas jak społeczeństwo
feudalne. Wtłacza się nam do głowy tylko jeden sposób myślenia, co później
skutkuje w wielu przypadkach nieuświadomionym przyjmowaniem roli trybika w
maszynie społecznej, jednocześnie dyskryminując tych, którzy z narzuconego
schematu wartościowego członka społeczeństwa się wyłamują, chociaż tak naprawdę
również są potrzebni — ciężko nam jednak zrozumieć, że w inny sposób.
Na tym świecie
wszyscy są potrzebni. Kobiety i mężczyźni. Starcy i młodzieńcy. Ekstrawertycy i introwertycy.
Naukowcy i robotnicy. Ścisłowcy i humaniści. Potrafimy dokonywać naprawdę
świetnych rzeczy, jeśli zamiast ze sobą walczyć, współpracujemy. Nie jest to
slogan. Już dużo dobrego wyniknęło z połączenia sił humanistów i ścisłowców.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła i zauważyć, że żyjemy w świecie nie tylko
pełnym przeróżnych technologicznych osiągnięć i naukowych odkryć, które
pozwalają nam żyć zdrowiej, wygodniej i bezpieczniej (jeśli weźmiemy pod uwagę
historię naszego gatunku i to, jak kiedyś wyglądał ludzki byt, można pomyśleć,
że obecnie mamy naprawdę łatwo); ale również w epoce praw człowieka, stawiania
na jego rozwój, potrzeby duchowe i komfort psychiczny. Powoli uczymy się
rozumieć inne kultury, jak również występujące w obrębie naszej własnej
zbiorowości sposoby myślenia i upodobania. Ludzie mogą mówić co chcą, ale nie
możemy dać sobie wmówić, że humaniści są kimś gorszym. Nic dobrego nie
przyniesie nam dyskredytowanie ich roli.
Isleen
Podziwiam umysły ścisłe, serio. Ich mózg potrafi szybko liczyć, kalkulować, myśleć logicznie jeszcze wiele innych rzeczy. Ale nie wiem, czy chciałabym nim być jeśli ceną miałby być mój sposób postrzegania świata. Humaniści odczuwają silniej i to mi odpowiada:)
OdpowiedzUsuńMyślę że pogląd na humanistów wziął się stąd, że dziś studiują praktycznie wszyscy. A że kierunki humanistyczne łatwiej ukończyć niż ściśle, to i humaniste z studentem kierunku humanistycznego łatwiej pomylić.
Zgadzam się z Tobą, wszyscy jesteśmy potrzebni i wzajemny szacunek to podstawa :)
Nie wiem jeszcze, czy skończyć studia humanistyczne jest łatwiej niż ścisłe.Podejrzewam, że jeśli ktoś ma wrodzony talent matematyczny, również przejdzie przez studia w miarę bez problemu. Wydaje mi się, że to względne i zależy od naszych predyspozycji, ale mogę się mylić :)
UsuńJa też bardzo podziwiam ścisłowców i czasami im zazdroszczę :) Staram się jednak pamiętać, że inny "typ" inteligencji wcale nie musi być gorszy.
Na studiach miałam wiele osób, które delikatnie mowiac zbyt lotne nie były, a o empatię ciężko ich było podejrzewac (pedagodzy!) Wydaje mi się, że w większości na tego typu studiach trzeba jednak coś przeczytać i się tego nauczyć, nie ma rzeczy które trzeba "rozumieć" jak np w matematyce. Ktoś na egzaminie podpowie, coś ściągniesz, na ustnym polejesz wodę i w większości przypadków to trzy dostaniesz. I tu jest według mnie błąd. Na studiach powinni wymagać nie tylko wykucia na blachę, ale powiedzenia czegoś własnymi słowami. Dyskusji czy prezentowania poglądów. Myślenia, myśleć trzeba nie tylko ucząc się na inżyniera.
UsuńNawet predyspozycje nie pomogą jeśli nie umiesz jakiś funkcji ciągów, rachunków prawdopodobieństwa i innych strasznych rzeczy:D
Miałam swego czasu dobra chemiczke i 5 na koniec. A w liceum była wiedźma i było po nauce. Na fizykę mój umysł był zawsze wyłączony, jedyny przedmiot z dwójką. większość życia z matematyki zaliczalam na 4, a matury z matematyki bym nie zdała - kiedyś byliśmy grupą testowa, bo następny rocznik miał już obowiązkowa. Nasz poziom był katastrofalny.
Dużo zależy od szkoły i nauczyciela, trzeba mieć okazję te skrzydła rozwinąć :)
O, to też prawda, że dużo zależy od nauczyciela. Również mam doświadczenia z nauczycielami, którzy bardzo zniechęcali do nauki, wszystko komplikowali, co potem kończyło się jak się kończyło. A potem to niby była uczniów wina, że nie umieją sobie poradzić z tematem.
UsuńNa moim kierunku właśnie trudno zdać bez czytania i zapoznawania się z dużą ilością tekstów kultury. Jasne, zdarzają się przedmioty, na których wystarczy zrobić byle co aby zdać, jednak są i takie, gdzie bez oczytania się nie obejdzie. Wydaje mi się, że pewne rzeczy też trzeba czasem zrozumieć, np. na przedmiocie zwanym lingwistyką musiałam podążać za tokiem myślenia różnych badaczy. Ale masz rację, że niestety czasami niewiele trzeba, aby zdać przedmiot humanistyczny, napisać trzy linijki tekstu, bąknąć byle co na ustnym i sesja zdana :( To z pewnością nie jest korzystna sytuacja. Może wynika właśnie z przekonania, że jak humanistyka, to nie trzeba się starać? Nie wiem.
To też kwestia kierunku, który się wybierze no i uczelni. Twój kierunek jest widzę z tych bardziej wymagających.
UsuńU mnie były na jednym roku ćwiczenia z filozofii. Wkuc nie wystarczyło, wykładowca chciał wiedzieć co filozof mógł mieć na myśli. Kupę ludzi to przerosło. Ostatecznie przepuścił, choć powinien ulac. Ile jest takich przypadków? Kiedy mamy problemy z analizą takich tekstów, to jak będziemy analizować zachowanie dziecka i wdrażać jakieś metody wychowawcze?
Ciekawa jestem, jak zapatruja się na ten temat inni humaniści :) poruszylas interesujący temat.
Nie uważam, że humaniści są gorsi chociaż jestem na profilu ze ścisłymi przedmiotami to nie myślę, że oni mają łatwiej bo przecież widzę jak na podstawie trzeba się wszystkiego domyślać a co dopiero oni mają powiedzieć? Ci ze ścisłymi przedmiotami mają o tyle lepiej, że albo coś ma taką odpowiedź albo nie, a u nich niestety jest zupełnie odwrotnie.
OdpowiedzUsuńJa się czasami zastanawiam, jak ja zdam polski na maturze na podstawie... Taak, matura za jakieś niecałe 3 miesiące. Kompletnie nie potrafię interpretować, myślenie filozoficzne też szczególne mi nie wychodzi... A to tylko podstawa! Na rozszerzeniu kompletnie bym się pogubiła. :p
UsuńTa zero-jedynkowość na ścisłych to coś, co lubię. :p
Cieszę się widząc tutaj komentarze ścisłowców :) To tylko potwierdza moją teorię, że potrzebujemy siebie nawzajem.
UsuńCóż, nie wiem, jak teraz jest w szkołach. Kiedy ja jeszcze chodziłam do szkoły (a było to niedawno, ale zaraz jak ją skończyłam weszła reforma), taki przykładowy język polski był jakąś parodią przedmiotu humanistycznego. Twoja interpretacja była dobra tylko dopóki potrafiłaś wstrzelić się w klucz ;)
Niestety, nadal tak jest. Interpretuj jak chcesz, ale jeśli wyjdziesz poza klucz - zero punktów. Dlatego nauczycielki nam, biol-chemowi, nawet sugerują napisanie rozprawki na maturze, a nie interpretacji wiersza... Z rozprawką jednak łatwiej. :)
UsuńDzień dobry, jestem zatwardziałym nie-humanistą i lubię czytać książki. A także blogi książkowe. Ba! Nawet sama piszę o książkach. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś, przyznaję się bez bicia!, postrzegałam humanistów jako idealnych kandydatów na pracę w Maku czy innym fastfoodzie. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że są oni dużo bardziej potrzebni społeczeństwu niż nam się wydaje (nie ubliżając kasjerom w Maku, oni też są potrzebni :p). Jakoś nigdy nie potrafiłam powiązać roli pisarza, muzyka z humanistą właśnie. Aż dziwne! Typowy humanista kojarzył mi się z polonistyką (lub inną filologią), ewentualnie psychologią czy socjologią. Wiem, wiem, myślenie stereotypowe, staram się tego unikać.
Teraz przyszło mi jeszcze do głowy, że sędziowie i adwokaci to też humaniści i to tacy mocno posługujący się kryteriami humanistycznymi w swojej pracy :) A prestiżu ich roli w społeczeństwie jakoś nikt nie podważa. Ba, dostać się na prawo a potem je skończyć to trzeba też umieć ;)
UsuńCóż, nawet sprzątaczki są potrzebne, bo inaczej musielibyśmy sprzątać po sobie w miejscach pracy i nauki sami. Chociaż może wtedy mielibyśmy większy szacunek do cudzej pracy. Albo żylibyśmy w chlewie :D Tak jak mówisz, nie ma profesji niepotrzebnych. Są tylko pogardzane ;)
Chyba wszyscy mamy podobne problemy z dostrzeganiem różnych rzeczy, rzeczywistość dość często wygląda inaczej niż nam się wydaje. Ja też ciągle nad sobą pracuję i czasami muszę upominać się, że myślę za bardzo stereotypowo.
Fakt, ogólnie prawnicy to typowi humaniści. Tak mi teraz przyszło do głowy, że hybrydą - tj. zarówno humanistą, jak i ścisłowcem, musi być lekarz (ktoś, kim będę w przyszłości). Wiadomo, wiedza biologiczna i chemiczna, a czasem też fizyczna (np. fale w urządzeniach medycznych) to podstawa, ale na nic się to nie zda, jeśli taki doktor nie będzie potrafił podejść do pacjenta, a to raczej kojarzy mi się z humanistyką - taka próba odczytania emocji i reagowanie na nie (np. w pracy z dziećmi, z osobami bojącymi się przed operacją czy z rodziną zmarłego na stole chirurgicznym).
UsuńPodejmujesz bardzo ciekawy temat, jednakże zauważyłem wiele błędów w Twoim artykule.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż autor "Wiedźmina" jest z wykształcenia ekonomistą. Co obala Twój argument, iż trzeba być humanistą, by napisać "świetną książkę". By to zrobić, trzeba mieć świetny warsztat i wyobraźnię, którą posiadają wszyscy ludzie na poziomie myślenia abstrakcyjnego.
Po drugie, chciałbym zauważyć, iż nie wprowadziłaś podziału nauk. Nie jest zaznaczone, co według Ciebie jest nauką humanistyczną, a co ścisłą. Większość kierunków to nauki realne, które mogą być uważane za nauki historyczno-porównawcze, oprócz fizyki.
Mamy kierunki stricte pedagogiczne, które są naukami społecznymi i nie powinno się ich klasyfikować jako nauki humanistyczne. Sama pedagogika specjalna zawiera w sobie interdyscyplinarność nauk, takich jak neurologia, pedagogika, anatomia, itp.
Wspominana w artykule kreatywność nie jest domeną ludzi, których myślenie koncentruje się na naukach humanistycznych, ponieważ architekci posiadają większą kreatywność oraz myślenie perspektywiczne niż niejedna osoba, która studiuje, np. filologię polską.
Dodatkowo w Twoim artykule jest wiele błędów interpunkcyjnych, jak ich składniowych, co obniża wartość artykułu oraz rzetelność Twojego wpisu.
Polecam obejrzeć film "Rejs" i wyciągnąć z niego wnioski, pamiętając, że to komedia, która prześmiewczo traktuje wszystkie zawody tam przedstawione.
No cóż, interpunkcja to jedna z moich słabości. Ciągle nad nią pracuję i nie ukrywam, że mam z nią problemy. :)
UsuńNie jestem na tyle arogancka, aby narzucać danemu twórcy to, czy jest humanistą, czy nie. Dlatego zwróć uwagę, że ani jednej z wymienionych we wpisie osób nie przyczepiłam łatki z napisem "humanista". Napisałam za to, że aby stworzyć pewne rzeczy, np. takiego właśnie "Wiedźmina" potrzeba było umiejętności uznawanych za humanistyczne, m.in. literackich, wiedzy historycznej oraz na temat dawnych Słowian i ich wierzeń i ponadto przetworzyć to na takie właśnie dzieło (wgl. jeśli pisanie powieści nie jest dziedziną przynajmniej po części humanistyczną, to nie wiem, co jest). Swoją drogą, chociaż samego Sapkowskiego uważam za dobrego pisarza, to jednak nie jest on w moim mniemaniu autorem najwyższych lotów. Wypłynął raczej na tym, że dzięki swoim umiejętnościom ekonomicznym udało mu się zrozumieć, czego w czasie tworzenia "Wiedźmina" brakowało na polskim rynku książki (oraz na tym, że poprzez nie mówił odbiorcom to, co chcieli usłyszeć). Raczej nie wybija się, jeśli chodzi o warsztat literacki, przynajmniej ja tak sądzę. To jednak sprawa dyskusyjna, a my nie o tym.
W każdym razie, mój artykuł nie ma na celu zdyskredytowanie ścisłowców jako twórców (już na samym początku napisałam, że to sztuczny podział i każdy ma trochę z humanisty i ścisłowca)ani odmówienie im kreatywności. W końcu typów inteligencji jak i tworzenia jest dużo. Chciałam tylko zauważyć, że zajmowanie się humanistyką wcale nikomu nie ubliża i że to również jest ważne, że wszystko co na świecie dobre i przydatne nie pochodzi jedynie od zgłębiania nauk ścisłych. Że humaniści też dysponują ważnymi umiejętnościami. Że istnieją takie rzeczy, które wymagają jednak myślenia humanistycznego i że warto je rozwijać. I tyle.
Szczerze mówiąc, poruszyłam w tym artykule temat, który zasługuje raczej na całą książkę a nie wpis na blogu. Początkowo chciałam wprowadzić pewne rozróżnienie nauk, ale uznałam, że wtedy notka byłaby za długa (jak na jednorazowy wpis na blogu)i zagmatwana, bo i to zagadnienie jest obszerne i zagmatwane. Skoro to Ci przeszkadza, to w porządku — dziękuję za znak. Jednak ten tekst nie ma dużych ambicji (gdyby miał, wstawiłabym tu mnóstwo przypisów i dodała ten podział, rozszerzyłabym też pewne tylko dotknięte kwestie, dałabym więcej przykładów itp.). Ma być tylko luźną wypowiedzią zrozumiałą dla przeciętnego internauty i założyłam, że każdy przeciętny czytelnik bloga orientuje się mniej więcej,które nauki i zagadnienia są humanistyczne, a które nie. Chciałam podjąć dialog z wypowiedziami na poziomie typowego użytkownika internetu, autora popularnych memów "Humanista? Po co?". Z resztą, spójrz na wystrój bloga — poważnym człowiekiem to ja nie jestem ;)
Dziękuję za odpowiedź. Rozumiem sens Twojego artykułu i jedyne co zrobiłem, to przedstawiłem swój punkt widzenia na temat tego, co napisałaś.
UsuńChciałbym, żeby z mojego komentarza zostały wyciągnięte pozytywne wnioski. :D
Ja również dziękuję za obszerny komentarz. Wciąż się uczę i obiecuję uczyć się dalej :)
UsuńPrzeczytałam jeszcze raz swój tekst i zauważyłam, że rzeczywiście z jednego ze zdań wynika, że uważam Sapkowskiego za humanistę. Widocznie trochę się zagalopowałam, a ponieważ nie ubrałam poprawnie w słowa tego, co chciałam wyrazić, zapomniałam o tym. Poprawiłam już to zdanie.
UsuńPrzyszło mi teraz do głowy, że właściwie to nie możemy ocenić, czy Sapkowski jest humanistą czy ścisłowcem. Jego wykształcenie nie musi wskazywać na jedno bądź drugie, przynajmniej nie w tym kontekście, w którym piszę. Przecież może być humanistą, który zrobił ścisły kierunek z powodów czysto pragmatycznych. A może naprawdę jest ścisłowcem, ale z humanistyczną pasją. Lub kimś pomiędzy. :D
Strasznie się cieszę, że postanowiłaś "popełnić" ten tekst - czasem trzeba powiedzieć: my, humaniści, też jesteśmy ludźmi;)
OdpowiedzUsuńA na poważnie, denerwuje mnie dzielenie studiów na łatwe i trudne, bo nie istnieje coś takiego. Dla mnie studiowanie robotyki byłoby męczarnią, ale dla studenta owej robotyki filologia polska oznaczałaby nie mniejsze piekło. Wszystko zależy od naszych predyspozycji.
Niestety, lub stety, ja jestem urodzoną humanistką - mam zapędy artystyczne, uwielbiam sztukę, pracuję kreatywnie etc. Nie sądzę jednak, że "ścisłowcy" nie mogą być zainteresowani sztuką w tym samym stopniu, co ja. I odwrotnie - zagadnienia naukowe są dla mnie fascynujące, choć pewnie potrzebuję więcej czasu, by je przyswoić. Darujmy więc sobie te głupie podziały. I nie ukrywam, że byłoby miło, gdyby ktoś kiedyś powiedział: wow, studiowałaś filologię polską. To musiało być trudne.
Całkowicie się zgadzam. Każdy człowiek chłonie wiedzę trochę inaczej i trudno nas tak szufladkować, skoro poza tym, że wyróżniamy podział na humanistów i "ścisłowców", odkryliśmy istnienie różnych typów inteligencji, nie tylko I.Q. Człowiek obdarzony inteligencją kinetyczną będzie pewnie miał mniejsze zapędy zarówno do matematyki jak i przedmiotów humanistycznych, ale to nie znaczy, że jest głupszy.
UsuńZawsze trudno było mi określić, czy jestem umysłem ścisłym czy humanistycznym, to nawet widać po mojej ścieżce zdobywania wiedzy, kiedy wiele kierunków przeplatałam, aby w końcu połączyć je w życiu zawodowym w spójną i dającą satysfakcję całość. :) Każde umiejętności człowieka są przydatne jemu samemu, jak i społeczeństwu, wszystkiego potrzeba, aby się rozwijać. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Hmmm.. Poruszasz trudny temat. Jestem ścisłowcem. Studiuję biofizykę. Mam zajęcia z biologii, chemii, fizyki, matematyki i informatyki. Mnóstwo czytam, piszę książkowego bloga, chodzę do teatru, a na oguny na studiach wybrałam tajemnice słowa czy antropologię symboliczną. Nie postrzegam świata jako zero - jedynkowo, a uznawanie fizyki za nierealną dziedzinę (jak to napisał ktoś w komentarzu) to oczywiście bzdura. Chciałabym jednak także powiedzieć, że fizycy bardzo często spekulują. Potrzebne są rozwiązania. Podam to na moim przykładzie. Oczywiście dążymy do tego by lek wyłącznie leczył. Ale prawda jest taka, że lek jest kompromisem funkcji leczącej, funkcji obojętnej dla organizmu, ale nieobojętnej (bo niezbędnej) dla jego działania oraz niestety funkcji toksycznej. Jest to kompromis w kategoriach opisywanych akronimem LADME (https://pl.wikipedia.org/wiki/LADME) (podaje link nie z powodu próby wywyższania tylko komentarz stał się nieco zbyt długi). Nie jest to rzecz zero - jedynkowa. Nie jest to jasna, precyzyjna odpowiedź niczym 2+2. Niektórzy ścisłowcy poszukują konkretnych odpowiedzi (albo ta planeta tam jest, albo jej nie ma) a inni mniej - przyjmują przybliżenia pewnych założeń aby dalej prowadzić badania. Fizyków, matematyków, chemików, biologów, informatyków.. Poznałam tych ludzi, ich miejsca i tematy pracy i nie zgadzam się aby mówić o nich ścisłowcy żądni rozwiązań czarnych lub białych. W rzeczywistości takie rozwiązania to rzadkość.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno, co do tego, że humaniści nie raz uczą się dłużej niż ścisłowcy. Po co taka rywalizacja kto dłużej, kto krócej. Ja po magistrze chciałabym pójść na doktorat, bo moja wiedza jest jeszcze wciąż malutka. Czy to sprawia, że jestem jakoś lepsza? Bynajmniej. To oznacza tylko tyle, że lubię to co robię.
Jeśli o mnie chodzi zawsze uważałam, że podział na ścisłowców i humanistów jest sztuczny. I o ile rozumiem Twój punkt widzenia, o tyle ja mam wrażenie, że został on stworzony na potrzeby rzekomych humanistów, którzy swoją niechęć do matematyki kwitowali mi zawsze "bo Ty jesteś kujonką, a ja humanistą". Ten humanista brzmiał początkowo jak barwny ptak. W moich oczach humanista to osoba, która zna się na naukach humanistycznych, na sztuce, kulturze, społeczeństwie, interesuje się wieloma rzeczami. Nie taka co dobrze pisze rozprawkę albo ukończyła politologię. Potem okazało się, że humanistą zwie się każdy kto nie umie/nie lubi matematyki/fizyki/chemii etc. Inna sprawa, że przez długi czas byłam nazywana umysłem ścisłym w sposób obraźliwy. Tyko dlatego, że lubię nauki ścisłe niektórzy spodziewali się, że będę miała problemy z rozmową z ludźmi, może będę się nawet jąkać, będę pryszczata, koniecznie gruba z okularami niczym denka od szkiełek i znać się będę tylko na fizyce kwantowej. Rzeczywiście znam się trochę na fizyce kwantowej. Ale także na polityce, czytam filozoficzne eseje, interesuje mnie antropologia, lubię nowe wyzwania. Uczę się gotować, przez długi czas zajmowałam się ogrodem, lubię robić zdjęcia. Powiedzmy sobie szczerze – ludzi szokuje fizyk-człowiek.
Dzisiaj humanista to dla mnie puste słowo. Niezależnie od dziedziny widzę ludzi ciężko pracujących na swój sukces, takich, którzy w to co robią wkładają czas i serce oraz tych, którzy przemykają przez życie w taki sposób aby możliwie jak najmniej się napracować. Przy czym młodzieży nie liczę – to oczywiste, że to czas tworzenia osobowości, popełniania różnych błędów.
UsuńBardzo bym chciała żeby te podziały znikły, ale to nie takie proste. Niestety kończąc już studia, znając bardzo wielu humanistów po kierunkach od prawa po kulturoznawstwo czy amerykanistykę muszę jednak pozostać przy swoim punkcie widzenia, że nie będę spekulować co do trudności studiów, ale niewątpliwie studia ścisłe są bardziej czasochłonne, energochłonne i pracochłonne.
Z Twoim ostatnim akapitem się zgadzam bez dwóch zdań. Marzy mi się akceptacja. Wśród humanistów zalęgły się też lenie. Osoby niechętne do pracy, które swoje nicnierobienie próbują przykrywać humanizmem. Chciałabym aby równouprawnienie kobiet i mężczyzn było tak samo normalne jak potrzeba humanistów i ścisłowców, artystów i techników. Ale bez leniuchów.
Żeby ścisłowcy się nie wywyższali, a humaniści nie traktowali ich z politowaniem.
Ale powiem Ci, że najbardziej to ja bym chciała znieść te podziały. Uważam, że każdy powinien umieć czytać, pisać czy liczyć. I tak jak ja chcę znać się na naukach humanistycznych tak bym chciała aby humaniści nie zamykali się na nauki ścisłe, by przestali mówić „A po co ja mam się znać na ułamkach, na dodawaniu czy procentach, po co mi wiedza o grawitacji czy co to są antykoagulanty, jestem humanistą!”. Po nic. Dla wiedzy. Dla poszerzania horyzontów. I po to aby nie tworzyć podziałów.
Przepraszam za tak długi komentarz, ale skoro postanowiłaś poruszyć ten temat, wierzę, że jesteś prawdziwą humanistką, a ja prawdziwym ścisłowcem, to chciałam opowiedzieć co o tym sądzę, bo od lat się nad tym tematem zastanawiam. I chciałam dodać, że do prawdziwych humanistów mam ogromny szacunek. Są oni dla mnie wzorem do naśladowania i teraz nie żartuję.
UsuńMam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego wywodu za złe.
Ściskam! :)
Ależ nie mam Ci nic za złe, dziękuję za obszerny komentarz :)
UsuńTak, zgadzam się z tym, że podział na humanistów i ścisłowców jest sztuczny. Napisałam to na samym początku. Zwróciłam też uwagę, że gdyby traktować zagadnienie humanistyki tak na serio, wszystkie nauki powinniśmy podciągnąć pod jej pojęcie. Problem w tym, że piekielnie trudno jest nam poruszać się po świecie bez jakichś pojęć i ram. Wydaje mi się, że z natury musimy tworzyć pewne podziały. Problem zaczyna się wtedy, gdy przestajemy traktować je jak uproszczenie, a zaczynamy wyłącznie przez ich pryzmat postrzegać pojedynczego człowieka. A tego naprawdę trudno uniknąć.
Cóż, mój wpis miał polemizować z tymi stereotypami o leniach. Wcale nie bronię leni, którzy uważają, że są humanistami, bo nie potrafią liczyć. Nawet zwróciłam uwagę, że humaniści od nauk ścisłych wcale nie powinni się odwracać. Wiem, że istnieją osoby, które uważają się za humanistów, chociaż tylko w ten sposób tłumaczą pewne swoje braki. Ale naprawdę nie uwzględniam ich w tym tekście. Chodzi mi raczej o to, jaką opinię takie osoby budują ludziom, którzy naprawdę ciężko pracują. Nie uważam, że są humanistami. Moim zdaniem, w ogóle nie powinni być tak postrzegani.
Nie mam zamiaru też wdawać się w jakiś spór. Chciałam tylko powiedzieć "Nie oceniaj mnie pochopnie, też jestem człowiekiem". Nie deprecjonuję w żaden sposób ścisłowców. Ja ich podziwiam. Serio. Ale to nie znaczy, że humaniści nie mają niczego do zaoferowania. Kiedy staram się pokazać dobre strony czegoś, nie oznacza to automatycznie, że walczę ze stroną opozycyjną.
Tak sobie teraz pomyślałam, że przecież istnieje wiele typów inteligencji. I każdy badacz próbuje wyodrębniać swoje własne inteligencje. Zastanawiam się, co powiesz na taki pomysł: może osoby, które uznajemy za leniwe i stawiające się po stronie humanistyki, po prostu nie są świadome, że mogą dysponować jeszcze jakimś innym typem umysłowości? W końcu w szkołach próbuje się nas klasyfikować tylko pod kątem tych dwóch dziedzin. A może ktoś ma inteligencję kinetyczną, przyrodniczą, przestrzenną lub inną? Niestety, o tym w ogóle się nie mówi. Może ktoś opowiada się po jednej ze stron, bo nie wie, że istnieją jeszcze inne?
Ależ ależ - ja właśnie uważam, że leniuchy robią tylko "złą sławę" prawdziwym humanistom. Wiesz co.. Ja nie wiem jak z tymi podziałami. Czasami jednak mam wrażenie, że leniuchy nie mają koniecznie problemu w znalezieniu swojej dogi. Często po prostu nie chcą nią iść lub są rozproszeni przez wiele innych "atrakcji". Ja w tych umysłowościach to się gubię. Wolałabym pozostać przy talentach - artystycznych, technicznych, matematycznych, marketingowych, interdyscyplinarnych. Być może masz rację - może należałoby lepiej motywować młodych ludzi nie tylko do szukania swojej drogi (ale nie w postaci podział na dwa, tylko tak jak sugerujesz - zająć się prawdziwym doradztwem zawodowym, z uwzględnieniem predyspozycji, a nie tylko ja liczysz lub jak piszesz), ale potem do wytrwania w niej lub jej zmienienia na lepszą, zamiast popadania w olewactwo.
UsuńMuszę Ci w sekrecie powiedzieć, że w pewnym sensie czuję się humanistką. Właśnie w tym sensie o którym pisałaś - jako człowiek ogólnie uzdolniony. O tym marzę i do tego dążę odkąd pamiętam. Czuję się człowiekiem interdyscyplinarnym i o. :D
Wierzę Ci i robię dokładnie to samo - nie chcę absolutnie atakować, a jedynie przedstawić drugi punkt widzenia. Zwłaszcza, że ja jestem bardzo otwarta na dyskusję, a wręcz od lat ją prowadzę. :)
Pracowici humaniści to skarb. Tak jak pracowici aktorzy czy naukowcy, spawacze, elektrycy, prawnicy czy lekarze. Jak dla mnie problem tkwi w usilnym wpychaniu nas w ten schemat i to w coraz młodszym wieku oraz w tym, że mając 18 lat nie wybieramy między matematyką, a polskim. Tego jest dużo dużo dużo więcej, ale my nie wiemy często z czym to się je, więc jak mamy rozsądnie wybrać?