Nawet smok musi poszerzać horyzonty. „Temeraire: Nefrytowy tron”.



Za drugą część cyklu „Temeraire” Naomi Novik, „Nefrytowy tron”, zabierałam się ze sporą rezerwą, nie chcąc zbytnio rozczarować się tym, co przeczytam. W końcu, chociaż część pierwsza — „Smok jego królewskiej mości” — spodobała mi się, nie wykracza ona ponad niezobowiązującą rozrywkę i nie jest wolna od wad. Co do samej kontynuacji, miałam kilka konkretnych obaw.
Jeśli macie ochotę, to recenzja Smoka Jego Królewskiej Mości znajduje się tutaj. A na razie pora odpowiedzieć sobie na pytanie, jak prezentuje się Nefrytowy tron. Zapraszam do lektury.

Streszczenie fabuły to dla mnie nie łatwe zadanie, ponieważ nie chcę przy tym zdradzić istotnego wątku fabularnego tym, którzy nie czytali nawet pierwszej książki, a być może mają ochotę się za nią zabrać. Dlatego powiem tylko tyle, że tym razem nasz uroczy duecik: William Laurence oraz jego smok — Temeraire, nowicjusze w Brytyjskim Korpusie Powietrznym, podpadną dość poważnie Chińczykom, którzy próbują za wszelką cenę odebrać Laurence'owi jego smoczego kompana. Jakby tego było mało, interesy Laurence'a i Temeraire'a oraz interesy angielskiego rządu nie idą ze sobą w parze, co tylko komplikuje sprawę. Laurence będzie musiał stawić czoło księciu Chin jak i całej jego świcie, jeśli nie chce stracić swojego przyjaciela.
Nefrytowy tron to historyczna fantasy, dziejąca się w świecie alternatywnym dla naszego, gdzie smoki nie dość, że istnieją, to jeszcze żyją obok człowieka. Akcja powieści rozgrywa się na przełomie lat 1805 i 1806, co tym razem autorka zaznaczyła wyraźnie.
Chociaż Nefrytowy tron nie obfituje w tak dużą ilość starć co poprzedniczka, z pewnością trudno nazwać go nudnym. Oczywiście, nie można powiedzieć, że brakuje mu akcji, gdyż i tą Novik nas uraczy w wystarczającym stopniu. Mimo to, tym razem stawia bardziej niż poprzednio na opisy obyczajów, stosunków między poszczególnymi postaciami jak i całymi grupami ludzi, a także bardziej globalne zarysowanie uniwersum, gdyż tym razem będziemy mieli wiele okazji przyjrzeć się temu, jak współżycie ludzi ze smokami wygląda z chińskiej perspektywy. Fabuła, tak samo jak wcześniej, nie jest zbyt skomplikowana, jednak i w tym przypadku potrafiłam bardzo wciągnąć się w tą opowieść oraz dobrze się bawić w czasie lektury.
Akcja i tutaj w znaczącej mierze rozgrywa się na morzu, dzięki czemu autorka podtrzymuje klimat znany nam z pierwszej części. Właściwie Nefrytowy tron ani na chwilę nie traci specyficznej atmosfery.
Jeśli zaś chodzi o bohaterów, ten element powieści równocześnie podobał mi się i równocześnie nie. Bardzo pozytywnym jej aspektem, jeśli o postaciach mowa, ponownie jest Laurence. Poza tym, że to wciąż niekłamany dżentelmen o wojskowej dyscyplinie, którego tak polubiłam i do którego tak zdążyłam się przywiązać w czasie czytania pierwszej książki, widać zachodzący w jego psychice postęp. Ale to nie proces przebiegający gwałtownie, żaden grom z jasnego nieba. To raczej spokojne lecz zauważalne dojrzewanie. Laurence jednak wyraźnie jest bardziej zdecydowany, a wojskowa dyscyplina nie ogranicza go już tak, jak poprzednio. Uczy się samodzielnego myślenia i potrafi podjąć działania, które wcześniej przyszłyby mu z wielkim trudem lub nawet by o nich nie pomyślał. Częściej sprzeciwia się przełożonym, jeśli każą mu zrobić coś niezgodnego z jego sumieniem, jednocześnie wciąż pozostając oddanym żołnierzem. Po prostu więcej myśli i działa, co stanowi ogromny plus dla jego rozwoju, który przebiega bardzo konsekwentnie. Novik wyraźnie pracuje nad psychiką tej postaci, zachowując przy tym rozsądek. Cieszę się, że mimo wszystko nie czyni z niego nagle buntownika, ale mężczyznę o wyraźnych priorytetach, w imieniu których jest w stanie walczyć, choćby z samym cesarzem Chin. Poza tym, częściej ukazuje jego mniej krystaliczne oblicze: czasami brakuje mu trochę empatii albo zdolności do krytycznego osądu rzeczywistości i chociaż bardzo stara się zachowywać angielskie maniery, pod wpływem emocji nawet one, wydawałoby się tak bardzo dla niego naturalne, gdzieś się ulatniają.  Też nie wszystkie jego decyzje okazują się słuszne i nie wszystko idzie mu jak po maśle. Mimo to Laurence wyraźnie, chociaż nie do końca świadomie, pracuje nad sobą i mam wrażenie, że to dopiero początek jego rozwoju, a on sam niejednym nas jeszcze zaskoczy.
Brakowało mi jedynie jakiegoś zerknięcia w tył, do jego przeszłości. Niby pojawiają się pewne wzmianki o różnych rzeczach, które go kiedyś spotkały, jednak nie wiadomo nawet, jak na niego wpłynęły i co dokładnie się stało. A chociaż Laurence zdecydowanie do starców nie należy, jasne jest, że przeżył wiele przygód, które różnie mogły go ukształtować. Nawet w Smoku Jego Królewskiej Mości poznajemy go jako dorosłego, w pełni samodzielnego i już ustabilizowanego emocjonalnie człowieka. Novik jednak skupia się na tym, co tu i teraz. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie za bardzo. Jedna czy dwie retrospekcje lub jakieś przewlekle powracające widmo przeszłości z pewnością nie zaszkodziłyby książce.
Coraz ciekawszą postacią wydaje się być, o dziwo, Temeraire. Poza tym, że zaczyna zmieniać się z kociaka w przyzwoitego smoka, który ryczy, niszczy, zabija i coraz trudniej go ujarzmić, autorka pogłębia nieco jego charakter. Pochłaniają go o wiele poważniejsze zagadnienia niż przedtem, przy czym wciąż intelektualnie się rozwija. W tym duecie to on jest rewolucjonistą, który potrafi zakwestionować zastany porządek rzeczy. Oczywiście, chodzi po tym świecie dopiero około roku, więc wciąż pozostaje dziecięco niewinnym stworzeniem, które ze zdumieniem ogląda nieznany mu wcześniej świat. Wciąż potrafi być słodki i uroczy (dla mnie aż za bardzo), jednak jestem w stanie to zrozumieć, jeśli Novik zdecydowała się uczynić swoje smoki równie inteligentnymi, łącznie z aspektem emocjonalnym, co ludzie. Mam jednak nadzieję, że w następnych tomach zacznie już robić rozróbę godną Smauga —  cokolwiek miałoby to oznaczać.
Muszę zwrócić też uwagę na relację łączącą Laurence'a z Temeraire'm. Poza tym, że tak jak poprzednio są wobec siebie nawzajem niezwykle opiekuńczy, muszę przyznać, że tym razem to Laurence uczy się czegoś od swojego smoka, a nie na odwrót. Rozwój kapitana, o którym wcześniej pisałam nie wziął się znikąd, lecz został właśnie zapoczątkowany dzięki Temeraire'owi, który otwiera Laurence'owi oczy na wiele spraw. Czyżby za tym aspektem powieści kryły się jakieś rzeczywiste przemyślenia samej autorki?
Czas jednak wspomnieć o mniej udanym wątku, jeśli mówimy o bohaterach. Chociaż w pierwszym tomie da się to jeszcze przełknąć, to w Nefrytowym tronie zdecydowanie brakuje dobrych, wyrazistych postaci drugoplanowych. Novik skupia się całkowicie na kreowaniu Laurence'a oraz Temeraire'a, zapominając o innych postaciach. Bohaterowie drugoplanowi to płaskie kreacje, majaczące jedynie w tle. Nawet, jeśli wydaje się, że niektóre odgrywają ważniejsze role, to nawet czarny charakter pozostaje ledwie zarysowanym osobnikiem o niskich pobudkach. Praktycznie nic o nich nie wiemy i trudno jakoś określić ich charakter, zwłaszcza jeśli opis miałby nie ograniczać się do co najwyżej trzech słów. Dotyczy to zarówno ludzi, jak i smoków.
Co więcej, przez pewien czas miałam problem aby połapać się, kto jest kim — wszyscy okropnie mi się ze sobą zlewali, właśnie przez ten brak wyraźnych indywidualności. W dodatku wciąż nie mogę do końca pojąć, która kobieta to która, chociaż jak dotąd w całym cyklu występuje ich góra trzy, nie licząc matki Laurence'a.
Tej części nie czytało mi się tak dobrze, jak poprzedniej. Nie chodzi o czynniki takie, jak chaotyczna akcja czy inne, gdyż do takich aspektów powieści nie mam zastrzeżeń. Po prostu polski przekład Nefrytowego tronu jest strasznie sztywny i pełen błędów. Lekko irytowało mnie też to, że tłumacz nie podawał długości i wielkości w miarach, jakie stosujemy w Polsce. To, że coś mierzy kilka stóp czy cali nic mi nie mówi, gdyż na co dzień nie posługuję się tym systemem. A Novik wręcz obsesyjnie podaje dokładne rozmiary wielu przedmiotów, o których pisze (swoją drogą, nie zawsze jest to potrzebne).
Chociaż co do fabuły nie mam większych zastrzeżeń, wydaje mi się, że zakończenie jest naciągane i brakuje mu „przytupu”. Nawet nie mam pewności czy to, na co zdecydowali się bohaterowie na końcu, w ogóle było w ówczesnych Chinach możliwe. Musiałabym na ten temat porozmawiać z kimś, kto zna się na takich rzeczach. Niemniej, zakończenie nie przekonało mnie. Aż korci mnie, żeby porównać je z innym zakończeniem znanej książki, lecz nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele.
Jeśli mam być szczera, spodziewałam się o wiele gorszej powieści. Oczywiście, Nefrytowy tron może nie wybija się zbytnio jeśli chodzi o warsztat pisarski, ale czytałam go pochłonięta i z zainteresowaniem. Moim zdaniem trzyma poziom i wciąż jest w stanie zapewnić czytelnikowi mnóstwo rozrywki oraz przyjemności. W dodatku wydaje się dojrzalszy od Smoka Jego Królewskiej Mości. Z wielką chęcią przeczytam następny tom Temeraire'a — Wojnę prochową. Mimo wszystko jednak mam nadzieję, że Novik pokaże w nim więcej umiejętności, a także dopracuje kilka wciąż niewystarczająco rozwiniętych kwestii.
Isleen

Komentarze

  1. Ooo, tak, pisanie recenzji dalszych tomów jest straszliwie... Nigdy nie chce się zdradzać fabuły, chociaż bywają takie książki, których sam opis zdradza fabułę dalszych części :D.
    Przyznam szczerze, że czytuję dużo fantastyki, ale nigdy nie czytałam fantastyki historycznej. Z tą serią również się nie zapoznałam. Może powinnam ;)?
    Bardzo wnikliwa i dobrze napisana recenzja!
    Obserwuję i będę wpadać. Pozdrawiam!
    #SadisticWriter
    http://zniewolone-trescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te miłe słowa :) Oraz za obserwację — każda jest dla mnie bardzo cenna.

      Skoro czytasz sporo fantastyki, to na pewno będziemy miały o czym pogadać ;)

      Ten cykl jest bardzo okey, jeśli chcesz się rozerwać, więc zachęcam :D

      Usuń
  2. Uwielbiam Twoje dogłębnie wyczerpujące recenzje.
    Nigdy jeszcze nie słyszałam o tej książce. W sumie odwiedzają Ciebie poznaje coraz to nowsze fantastyczne powieści, po które mam chęć sięgnąć. Będę musiała lecieć do biblioteki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli wyrazisz swoje zdanie. :) Każdy komentarz satysfakcjonuje.

Pamiętaj jednak, że natychmiast usuwam spam i wszelkie wypowiedzi naruszające zasady netykiety.

Popularne posty z tego bloga

„Kraina Martwej Ziemi: Krew i stal”. Bo pisanie fantastyki nie jest rzeczą prostą.

„Dragon Age: Inkwizycja — Zstąpienie”. Wracamy na Głębokie Ścieżki.

„Dragon Age: Inkwizycja — Szczęki Hakkona”. DLC, które chce cię zabić.

„Dragon Age: Inkwizycja — Intruz.”. Jaram się tym DLC jak Andrasta na stosie.

Introwersja. Co to za stwór i jak go pogłaskać? #2