„Niezgodna” Veronici Roth — a Ty do której frakcji dołączysz?
Dziś
chciałabym zacząć cykle tekstów dotyczące dwóch dystopii młodzieżowych, które
planuję już od jakiegoś czasu. Będą to osławiona już „Niezgodna” Veronici Roth,
która doczekała się niedawno ekranizacji ostatniego tomu oraz mniej znane
„Testy” Joelle Charbonneau. Zależy mi głównie na opisaniu tej drugiej trylogii
i ją będę polecać Wam w szczególności, chciałabym jednak iść w miarę
chronologicznie, dlatego dziś zaczniemy od „Niezgodnej”, która wciąż budzi we
mnie mieszane uczucia.
Czasem jednak test wykazuje
przynależność do więcej, niż jednej frakcji — osoby, które uzyskują taki wynik,
nazywane są Niezgodnymi i nie pasują do systemu. Jedną z takich osób jest
główna bohaterka i narratorka książki, Beatrice Prior. Ponieważ nie pasuje do
innych, może zostać wyeliminowana przez władze, dlatego musi to ukrywać. Ma
jednak na głowie jeszcze inny problem, ponieważ jeśli nie sprosta trudom
nowicjatu w swojej nowej frakcji, dołączenie do wyrzutków społecznych zwanych
Bezfrakcyjnymi byłoby najlżejszą z możliwych konsekwencji.
Chociaż już na pierwszy rzut oka
widać, że tak skrajnie sztuczny podział nie miałby racji bytu w realnym
świecie, trzeba przyznać autorce pomysłowość. Chociaż model panujący
w postapokaliptycznym Chicago może z początku wzbudzać wrażenie zbyt
fikcyjnego i wyssanego z palca, został całkiem ciekawie pomyślany i przedstawiony.
Jego najmocniejszą stroną jest to, że naprawdę pobudza wyobraźnię, a działając
na bardzo uproszczonych, ale własnych zasadach okazuje się być niezwykle
interesujący. Im bardziej zagłębiamy się w tej koncepcji, tym bardziej
intrygująca się wydaje. Może miałaby większe znamiona realizmu, gdyby to nie
zwykłym ludziom taki podział narzucić, tylko może jakimś wymyślonym istotom o
takiej właśnie naturze, mimo to stanowi jeden z najlepszych aspektów tej
książki. Bo jednak mocnych stron książka nie ma zbyt dużo, a konstrukcja
uniwersum bardzo ją ratuje, mimo swojej oczywistej fikcyjności. Nie zapominajmy
jednak, że mamy w Niezgodnej do
czynienia z dystopią, czyli czymś, co tylko w teorii może się sprawdzić i o
taki efekt zapewne po części chodziło. Z drugiej strony, o ile jestem w stanie
uwierzyć w istnienie kraju podzielonego na Dystrykty, odpowiadające za
poszczególne gałęzie jego gospodarki i wysyłające co roku dwadzieścioro czworo
młodych osób na śmierć, tak na zdrowy rozsądek po prostu nie umiem uwierzyć w
społeczeństwo podzielone na pięć idei, z których można wybrać tylko jedną i
czcić ją jak Matkę Boską Częstochowską co najmniej. Nawet my, Polacy, wciąż
czasami dumnie deklarujemy podążanie za przynajmniej trzema, wygłaszając hasła
typu Bóg, Honor, Ojczyzna. Wyobraźcie
sobie, że żyjąc w świecie Niezgodnej
musielibyście z tego wybrać tylko jedno, a jeśli byście nie umieli, z tego czy
innego powodu, to bylibyście jacyś dziwni i skończylibyście na ulicy. Dlatego
na czas lektury tej książki musicie niestety podążać za czymś takim, co moja
przyjaciółka nazywa wiarą Disneya. Jak
już to załapiecie, to naprawdę robi się całkiem fajnie. I to wcale nie jest
ironia! Mi zazwyczaj udaje się przejść na taki tryb tylko w zetknięciu z
Disneyem i jeśli w innym przypadku przyjdzie mi to w miarę bez trudu, jest
nieźle. I tak było też w podczas czytania Niezgodnej.
Akcja jest wartka i książka
potrafi wciągnąć. Czytając Niezgodną
nie da się nudzić. Przez większość czasu rzeczywiście coś się dzieje lub fabuła
trzyma w napięciu. Do tego dochodzi powierzchowny, ale interesujący opis życia
frakcji wybranej przez Tris oraz przebiegu jej nowicjatu. Może i świat jest
naiwny, ale za to konsekwentnie trzyma się wyznaczonych zasad. Poza tym Roth
zaprezentowała kilka naprawdę ciekawych pomysłów, takich jak serum symulacji,
krajobrazy strachu czy sposób ubierania się członków frakcji. Książkę czyta się
szybko i bez większego wysiłku, dlatego da się przy niej odpocząć lub zająć
sobie przy jej pomocy czas w podróży.
Dalej już nie będzie tak
przyjemnie. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, że cała trylogia Niezgodna została niestety kiepsko
napisana. Zarówno pod względem stylu, który jest jednak zbyt jałowy i prosty,
bo słowo literatura odnosi się jednak
do czegoś więcej. Jak i czegoś tak podstawowego, jak plan wydarzeń (o którym
wspomnę podsumowując całość cyklu) czy konstrukcja bohaterki. Oczywiście, to
powieść dla nastolatków i ma być zrozumiała, ale to nie oznacza, że trzeba ich
traktować jak głupków i nie postarać się chociaż o minimum artyzmu. Nie wiem
jednak, czy za to nie powinnam raczej nakrzyczeć na polskiego tłumacza, a nie
wyżywać się na biednej Veronice Roth. W końcu czasem trudno sobie uświadomić,
jak bardzo przekład wpływa na odbiór książki. Roth zapewne nie jest jednak
pisarką zbyt doświadczoną i to mimo wszystko po prostu widać. Oczywiście, to
nie przesądza o ogóle książki, ale w przypadku Niezgodnej trzeba jednak zauważyć kilka rzeczy.
Główna bohaterka, Beatrice vel
Tris, wyszła bardzo kiepsko. Nie dość, że to osoba o okropnie irytującym
charakterze, to jeszcze zbudowana z błędami, jakby autorka pisząc, nie
wiedziała jeszcze, jaka Tris powinna tak do końca być. Kreacja tej postaci jest
po prostu niekonsekwentna. Tris urodziła się i wychowała w Altruizmie — więc
jakim cudem tak szybko chwyciła sposób myślenia i zachowania członków nowej
frakcji? I nawet nie wynika to z udawania jednej z nich, koniecznego z resztą
by przejść nowicjat. Z chwilą, w której postać ląduje w nowym i to skrajnie
odmiennym otoczeniu, natychmiast się do niego przystosowuje i zaczyna myśleć w
pożądany sposób, co niby ma być zasługą jej niezgodności — która, jak się w
następnych tomach okaże, jest czymś więcej niż tylko pasowaniem do kilku frakcji
na raz. Tris nie przeobraża się, nie uczy się nowej perspektywy, nie zmaga się
z tym, czego wcześniej ją nauczono (bo jednak opisywanie tego, jakie to dziwne
patrzeć na swoją twarz w lustrze, podczas gdy całe życie tego zakazywano,
to jednak żadne zmaganie się). Moim zdaniem Tris powinna z lekko zahukanej
dziewczyny (bo takimi autorka mieni członków Altruizmu) uczyć się bycia silną i
reagowania tak, jak chcą tego w Nieustraszoności. Nie możliwe po prostu, by
przestawienie się na zupełnie odmienny styl życia i wyznawane wartości przyszło
jej tak łatwo, jak to opisuje, nawet jeśli nie czuła się do końca dobrze z
filozofią Altruistów. Poza tym autorka skupiła się tylko na ukazaniu Tris jako
nieustraszonej, podczas gdy jej niezgodność oznacza, że potrafi patrzeć na
świat z wielu perspektyw. W jej przypadku właściwie tylko się o tym wspomina. W
rzeczywistości postać jest przewidywalna i kreowana na modłę Nieustraszoności.
Chociaż wielu o tym mówi, Tris żadnej wszechstronności nie wykazuje.
Jedyne, co w Tris naturalne, to
naiwność typowa dla jej wieku, pewna popędliwość, chęć wpychania się w dorosłe
sprawy będąc dorosłym tylko metrykalnie. Nie chcę generalizować
i sprowadzać nastolatków do takiego opisu, ale chodzi mi o pewien obraz
młodzieży dominujący w kulturze zachodniej — zbuntowanej, zadzierającej
nosa, uważającej się za już dorosłych i gotowych samodzielnie o siebie zadbać,
choć nie zawsze to prawda. Tris, mam wrażenie, wpisuje się w ten model
idealnie. I nie wiem, czy tak miało być, aby nastoletni czytelnik lepiej się z
nią identyfikował, czy to element Tris Nieustraszonej. Wiem jednak, że Tris
jest niedojrzała, lekkomyślna aż do bólu i przesadnie drażliwa (chociaż to
i tak nic w porównaniu do tego, co wyczynia w następnym tomie). Pewnie wielu
osobom to się podoba. Mi jednak nie przypadło to do gustu, a nie zanosi się,
żeby miała wydorośleć. A skoro widziałam to, kiedy czytałam tą książkę w liceum
— czyli będąc w idealnym wieku do tej lektury i wcale nie będąc od niej
mądrzejszą —to musi być naprawdę przerysowana.
Za o wiele ciekawszą postać
uważam Cztery, czyli kogoś w rodzaju trenera czy mentora dla nowych członków
Nieustraszoności. To postać tajemnicza i w odróżnieniu od protagonistki
porządnie zbudowana, choć pod pewnymi względami do niej podobna. Ale rozsądniejsza
i dojrzalsza, choć wcale nie wolna od wad.
Myślę, że książka jest trochę za
bardzo przeciągnięta. Moim zdaniem kompozycja byłaby lepsza, gdyby wydarzenia
końcowe zapoczątkowały następny tom, natomiast lukę po nich można było wypełnić
w ten sposób, abyśmy jeszcze lepiej mogli poznać realia panujące w tym świecie.
Bo chociaż świat jest dość spójny i mamy zarysowaną pewną całość, nie da się w
niego bardziej wgłębić. Przynajmniej dla mnie byłoby to o wiele ciekawsze niż
rozterki Tris.
Niezgodna to książka wyraźnie zaadresowana do młodzieży. Nie
stwarza poczucia takiej niejednoznaczności jak Igrzyska Śmierci. Relacje między postaciami przypominają te z
filmów o amerykańskich liceach, a całość sama w sobie nie ma aż tak
mocnego wydźwięku piętnującego zło, obojętność czy jakikolwiek inny poważny
problem. Powieść ta dostarcza rozrywki, ale trudno doszukiwać się czegoś
więcej. Choć na upartego może by się dało.
Mimo wszystko wciąż pozostaje
ciekawym i charakterystycznym przykładem młodzieżowej dystopii. Nie wierzcie
jednak w zapewnienia z okładki, że wykracza
poza „Igrzyska Śmierci”. Powiedzmy sobie szczerze — do trylogii Suzanne
Collins jeszcze dużo jej brakuje. Mimo to, dzięki oryginalnemu, intrygującemu
pomysłowi zyskała ogromną popularność i doczekała się adaptacji filmowej. I
choćby dla samej tej koncepcji warto zapoznać się z tym uniwersum.
Isleen
Myślę że można obronić tak szybką zmianę perspektywy Tris. Wystarczy użyć Twojego argumentu Isleen, tego, że jest ona typową, przerysowaną nastolatką. Percypujesz jej zachowanie z punktu widzenia dorosłej, dojrzałej osoby a tymczasem, jak sama powiedziałaś Tris to niezbyt ukształtowany dzieciak. Dorosły, fakt, z dnia na dzień nie zmieni wyznawanych wartości. Ale nastolatki (te stereotypiczne, do których nasza bohaterka należy) mogą jednego dnia być emo, drugiego pójść na oazę Dzieci Bożych a trzeciego nachlać się z kumplami.
OdpowiedzUsuń... i z punktu widzenia osoby, która ma wrażenie, że przypadłość nastoletniego buntu ominęła ją szerokim łukiem. Tak, to prawda. Z drugiej strony, myślę, że taki stereotypowy nastolatek którego tu opisujesz to raczej schemat, który funkcjonuje gdzieś tam w naszym postrzeganiu młodzieży, który wydaje mi się jednak totalnie oderwany od rzeczywistości, wymyślony przez kulturę masową, która wyłapuje różne zjawiska, przetwarza je mocno podkolorowując i nadając im sztuczną emocjonalność. Same dopiero co byłyśmy nastolatkami i przynajmniej z mojego doświadczenia wynika, że osób, które w tym wieku zachowują się równie skrajnie jest mało. To mit żyjący już własnym życiem (ale który jak każdy inny nie wziął się znikąd). Jednak, z mojej perspektywy, budowanie Tris na takim stereotypie nie dodaje jej autentyczności, lub wręcz „usztucznia” ją jeszcze bardziej — oczywiście, jeśli przyczyn tak rozchwianego charakteru dopatrujemy się w jej młodym wieku.
UsuńZgadzam się w zupełności. Tylko że w tych dziwnych czasach, w których funkcjonujemy, stereotypy wydają się niektórym prawdziwsze od prawdy. Smutne.
OdpowiedzUsuńBtw. bardzo ładne tło wiosenne :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam ani Niezgodnej, ani Igrzysk Śmierci (ale wiem o co w nich chodzi i znam główne bohaterki. Smutne), pomimo tego, że obie trylogie są bardzo popularne. Wydaje mi się, że są do siebie dość podobne - bohaterki w podobnym wieku, świat, gdzie nie powinno się wychylać, główne postacie-rebeliantki, które sprzeciwiają się rządzącym... Chociaż w sumie te ostatnie cechy dotyczą większości książek science-fiction. To schemat, który nie zachęca mnie do tej kategorii.
OdpowiedzUsuńWracając, moja koleżanka z klasy stwierdziła, że Niezgodna to taka podróba Igrzysk Śmierci (podczas gdy przyjaciółka twierdzi, że to świetna książka). Uznałam, że muszę przeczytać obie serie osobiście, żeby porównać, ale już czuję, że Tris będzie mnie irytować. Ja na pewno nie przystosowałabym się do innego otoczenia tak szybko - dla przykładu, teraz jestem w Stanach i wciąż porównuję dziwność Amerykańców (wiem, że się tak nie pisze) do Polaków. Przejmuję od nich niektóre wyrażenia, ale nie zaczynam myśleć jak oni. Nie wiem, czy fakt, że jestem tam cztery miesiące ma znaczenie, ale podejrzewam, że Tris mieszkała w nowej frakcji krócej, znając literaturę. Oprócz tego w recenzjach opisujesz galopującą akcję, co jest typowe dla początkujących pisarzy (i co wcale mnie nie zachęca). Za to do Igrzysk mam bardziej pozytywne nastawienie po przeczytaniu Twojego artykułu o Katniss. Mam nadzieję, że fabuła będzie naprawdę taka świetna, jak się zapowiada, a bohaterka nie taka zła.
"Niezgodna" bez wątpienia była zainspirowana "Igrzyskami". Ale "Igrzyska Śmierci" przebijają ją pod każdym względem. Są przede wszystkim dużo lepsze fabularnie i dojrzalsze. "Igrzyska" są książką poruszającą trudne tematy, często wykraczają ponad przypisany im target. "Niezgodna" to przyjemna lektura, ale brak jej głębszego znaczenia. I niestety widać w niej niedoświadczenie Roth.
UsuńO Katniss krążą naprawdę róóóżne opinie. Jak już przeczytasz to daj znać :) Jestem ciekawa, czy udałoby Ci się zmienić mój ogląd na nią. Oczywiście, pod warunkiem, że będziesz mieć inne zdanie.
No, Tris siedzi u Nieustraszonych chyba z miesiąc o ile dobrze pamiętam. I już jest jedną z nich, żadnego śladu po dziewczynie, którą zawsze uczono skromności i altruizmu. Jest okropna.