Wspominki #1: „Oskar i pani Róża”
„Oskar
i pani Róża” to pierwsza „dorosła” książka, jaką wzięłam do ręki. Miałam około
trzynastu lat i omawialiśmy ją jako lekturę dodatkową na lekcji języka polskiego.
Wcześniej czytałam jedynie powieści dla dzieci i młodzieży oraz lektury
szkolne. Uniwersalna, wzruszająca i pouczająca opowieść francuskiego pisarza,
Érica-Emmanuela Schmitta, cieszącego się w naszym kraju ogromną popularnością,
na zawsze zapadła mi w pamięć.

Oskar ma dziesięć lat. Choruje
na białaczkę. Lekarze nie dają mu już szans na przeżycie. Chłopiec staje się
zgorzkniały, traci umiejętność cieszenia się życiem, czuje się samotny. Z
pomocą przychodzi mu jego wolontariuszka, starsza kobieta, którą Oskar nazywa
Ciocią Różą. Staruszka okazuje chłopcu wsparcie, słucha jego zwierzeń, wychodzi
z nim na spacery. Opowiada mu niesamowite historie o zapaśnikach. Co
najważniejsze jednak, pewnego dnia wpada na pomysł, aby Oskar spróbował
przeżywać każdy dzień tak, jakby w ciągu jego trwania minęło dziesięć lat. Ma
też codziennie pisać listy do Boga, w których opisywałby swoje wrażenia, oraz
prosiłby o jedną rzecz.
Ta krótka książka podzielona
jest właśnie na codzienne listy Oskara do Boga, zamiast na rozdziały. Łatwo
więc wywnioskować, że to on jest jej narratorem. Niech ten fakt nie zrazi
dorosłych — Oskar jest nad wiek inteligentnym dzieckiem, a z każdym dniem swego
wyzwania staje się coraz dojrzalszy. Moim zdaniem to prawdziwa perełka wśród
postaci pod względem swojej budowy. Oskar nie przestaje się rozwijać, również
dzięki temu, że jest świetnym obserwatorem. Wzbudza sobą sympatię, mimo
początkowej, lekkiej gburowatości. Pani Róża również została znakomicie
skonstruowana i niemal natychmiast za pomocą swojej charyzmy i mądrości sprawia,
że darzy się ją ogromnym szacunkiem.
Pomysł na książkę jest z pewnością
niebanalny. Schmittowi zdarza się czasami przytłaczać nadmiarem filozofii i
moralizowania, co czasem czyni inne jego dzieła lekko pretensjonalnymi, jednak Oskar i pani Róża jest pod tym względem
idealnie wyważony. Jest przede wszystkim lekki, czyta się go szybko i dobrze
(co w Polsce w dużej mierze jest też zasługą tłumacza) ale jednocześnie daje
niesamowite pole do rozważań i niesie ze sobą dużą, choć rozsądnie dawkowaną
naukę, którą możemy wyciągnąć z doświadczeń głównego bohatera. Również osoby
niezwiązane z chrześcijaństwem czy religią w ogóle nie powinny stronić od
tego tytułu. Mimo tego, że Bóg stanowi ważną część książki, mam wrażenie, że
nie został w niej powołany w celach ewangelizacyjnych, lecz ze względów czysto
filozoficznych. Z drugiej strony Jego obraz i rola zostały moim zdaniem bardzo
trafnie ukazane, co niesie dodatkową wartość dla chrześcijan. Tak więc dzieło
nadaje się do przeczytania dosłownie dla każdej grupy społecznej.
W pewnym sensie przypomina Małego Księcia, chociaż uważam, że jest
jednak trochę od niego czytelniejszy. Oskar uczy się, czym jest prawdziwa
miłość i przyjaźń. Zdobywa nowe, życiowe doświadczenia, jakże podobne do tych,
które spotykają osoby nawet po trzydziestce. Uczy się dostrzegać wokół siebie
piękno i cieszyć się z życia, czerpać z niego satysfakcję nawet w obliczu swojej
ciężkiej choroby. Oswaja lęki. Rozumie coraz więcej. W końcu uczy się też
akceptowania faktu, że kiedyś przyjdzie mu umrzeć. Utwór jest naprawdę wzruszający,
mądry i dojrzały. Przy tym wszystkim wypełnia go optymizm, który jednak nie fałszuje
przedstawionego obrazu, a motywuje do walki z przeciwnościami losu. Naprawdę
dobrze czasem przeczytać właśnie coś takiego. Myślę, że to dobra lektura dla
kogoś zniechęconego lub znudzonego życiem. Za każdym razem, gdy o nim myślę,
dostrzegam coraz więcej. To jedna z tych książek, w której to dorośli mogą
uczyć się czegoś od dziecka, lub może raczej wraz z dzieckiem lub poprzez
obserwację go.
Mała objętość opowieści ma
jeszcze tą zaletę, że możemy obcować z dobrą literaturą przy poświęceniu
niewielkiej ilości czasu. Daje to szansę każdemu, nawet tym najbardziej
zapracowanym z nas oraz tym, którzy na co dzień nie czytają. Skoro o tym
mowa, może warto zacząć właśnie od tej książki? W każdym razie, trafienie do
jak najszerszej grupy odbiorców wydaje się być jej celem. Nie zmęczy Was
praktycznie w ogóle, a przekaże naprawdę dużo.
To nie jest tylko filozoficzny
bełkot, z którego nic nie wynika. Niesie konkretne przesłanie bez umniejszania
lub ignorowania trudnych tematów. Wprost przeciwnie, wprowadza nas do świata
dziecka, które przecież cierpi i dla którego według niektórych nie ma już
nadziei. Otwarcie mówi o różnych ważnych, mogących wydawać się
skomplikowanymi, rzeczach. W dodatku została bardzo dobrze napisana. Chociaż
każdy może ją przeczytać i zinterpretować po swojemu, zadowoli intelektualnie i
duchowo zarówno zaprawionego w bojach czytelnika, który docenia dobre dzieło
literackie, jak i kogoś o mniej wyrafinowanym guście. Umiejętność stworzenia
utworu spełniającego ten warunek uważam za jeden z przejawów mistrzostwa
kunsztu pisarskiego i w tym przypadku to właśnie się udało. To jest naprawdę
dzieło na miarę naszych czasów, chociaż to właściwie broszurka. Schmitt
udowodnił jednak, że to nie objętość decyduje o jakości książki.
Tych, którzy się z Oskarem i panią Różą jeszcze nie
zetknęli, zachęcam do zainteresowania się tą pozycją. I przypominam o niej tym,
którzy swoje doświadczenie z nią mają już za sobą — w końcu książka w Polsce
została wydana w 2004 roku i może warto jeszcze raz zdjąć ją z półki, zdmuchnąć
kurz i ją sobie przypomnieć. Kto wie, może tym razem, po kilku latach,
dostrzeżemy w niej coś nowego?
Jak widzicie, dzisiejsza notka jest
dość zwięzła. Podobnie, jak omawiany utwór. To właściwie coś w rodzaju
wspomnienia. Myślę, że nie potrzeba tu już nic więcej dodawać. Pozostaje mi
jeszcze raz gorąco polecić to miniaturowe dzieło Érica-Emmanuela Schmitta, a
tych, którzy już czytali, zachęcić do rozmyślań.
Isleen
Bardzo dziękuję za ten tekst. Schmitt to niewątpliwie mistrz zaglądania do naszej duszy, myślę że autorka tego tekstu też to potrafi czynić. Wyrażam cichą nadzieję, że częściej będziemy mogli poczytać o dziełach spoza kręgu fantastyki.
OdpowiedzUsuńO "Oskarze i Pani Róży" słyszałam sporo dobrego. Kilka autorek blogów, na które zaglądałam ją przeczytały i mówiły, że ta książka złamała im serca... A fragmenty tekstu były nawet w moich podręcznikach do polskiego. Planowałam przeczytanie jej od dłuższego czasu, a skoro jest krótka, najwyższy czas to nadrobić!
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Jej geniusz tkwi w prostocie :D
Usuń