Makabryczne reality show — „Igrzyska Śmierci”
Trylogia
„Igrzyska Śmierci” Suzanne Collins to coś, o czym już chyba każdy, kto chociaż
w małym stopniu interesuje się popkulturą, słyszał. Przygody Katniss Everdeen
znalazły rzeszę odbiorców na całym świecie, nie tylko wśród młodzieży, do
której cykl jest adresowany. Trudno dziwić się jego sukcesowi. Te książki
naprawdę zapadają w pamięć. Stały się niewątpliwą inspiracją dla całego szeregu
powieści dystopijnych dla młodzieży, który można już chyba nazwać nurtem.

Czy warto sięgnąć po ten tytuł?
Jak najbardziej, nawet, jeśli lata szkoły średniej macie już za sobą. Uważam,
że jak dotąd nie trafiłam na lepszą współczesną młodzieżową dystopię, a trochę
ich powstało. Nie bez powodu Igrzyska stały
się wzorem dla wielu twórców.
Akcja utworu rozgrywa się na
ruinach Stanów Zjednoczonych. Po wyniszczającej wojnie i licznych
kataklizmach na ich gruzach powstało nowe państwo — Panem. Jednak i ono ma
niechlubną historię: w wyniku nieudanego buntu składających się na nie Dystryktów,
zarządzono, iż każdego roku, każdy z nich ma ofiarować Kapitolowi dziewczynę i
chłopca w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Dwadzieścia czworo trybutów
wylosowanych w publicznych Dożynkach ma stoczyć ze sobą walkę na śmierć i
życie. Zwycięzcą, który przyniesie chwałę swojemu Dystryktowi ma zostać ten,
który przeżyje jako ostatni na arenie. Kiedy do Głodowych Igrzysk, bo taką
nazwę noszą zmagania transmitowane jako reality show przez telewizję, zostaje
wylosowana młodsza siostra Katniss Everdeen, ta bez wahania zgłasza się za nią,
aby ją uratować. Katniss rozpoczyna walkę o zachowanie swojego życia i powrót
do domu.
Igrzyska Śmierci to naprawdę wciągająca książka. Mimo, że do samej
połowy Collins skupia się głównie na opisywaniu przygotowań do samych Igrzysk,
trudno się od niej oderwać. Autorka dokładnie opisuje mechanizmy działania
mediów: tego, w jaki sposób nami manipulują i jak bardzo są opiniotwórcze.
Wyjaśnia, w jaki sposób konstruowany jest przekaz telewizyjny oraz jak łatwo
przyszłoby jej przemienienie makabry w rozrywkę dla mas. Z jednej strony z
pewnością nawiązuje do walk gladiatorów w Koloseum, a z drugiej pokazuje bardzo
bliski dzisiejszemu społeczeństwu problem polegający na odmóżdżaniu nas przez
media masowe. Poza tym zdradza też wiele mechanizmów działania propagandy,
zwłaszcza w rzeczywistości totalitarnej, takiej, jak w przypadku Panem. Nie
brakuje jednak aluzji do obecnego stanu rzeczy w wielu krajach świata. Problemy
poruszone w Igrzyskach w jakiś
sposób dotyczą wszystkich ludzi. Pod pewnym względem powieść przywodziła mi na
myśl twórczość George'a Orwella.
Akcja tak naprawdę zaczyna być
wartka w momencie rozpoczęcia się Igrzysk. I wtedy również nie zawodzi. Jak na
książkę dla młodzieży jest dosyć brutalna, ale nie za bardzo. Collins nie boi
się poruszać tematów trudnych lub drażliwych. Bohaterka trafia do piekła, które
oddano bez żadnego zafałszowania. To coś zupełnie innego niż opowieść o
bohaterze, który dzielnie stawia czoło wrogowi. Wszystko opisane jest w sposób
dużo bardziej realistyczny niż w wielu tworach fantastycznych. Collins nie
próbuje ze scen walki, pościgów czy śmierci zrobić rozrywki, lecz jak najlepiej
oddać poczucie grozy i tego, że coś ewidentnie w tym obrazku jest nie tak. Nie
spotkamy w Igrzyskach epickich walk,
lecz po prostu masakrę dokonaną na niewinnych dzieciach z Panem. Co prawda
przytrafiło się jej się kilka wpadek polegających na błędach w oddaniu
prawdziwości niektórych zdarzeń (np. zdaje się nie wiedzieć, że osoba
znajdująca się w bliskiej odległości od silnego wybuchu powinna permanentnie ogłuchnąć,
a nie skończyć z tylko jednym rozerwanym bębenkiem), a w niektórych
sytuacjach nikt nie wpada na dość oczywiste pomysły, ale zdarza się to
sporadycznie i nie ma wpływu na odbiór.
Jeśli mowa o postaciach, główna
bohaterka — Katniss — wypada całkiem nieźle. Jest o wiele dojrzalsza i bardziej
zaradna od większości szesnastolatek. Chociaż jako postać literacka nie należy
do arcydzieł, skonstruowano ją całkiem przyzwoicie — przede wszystkim spójnie i
konsekwentnie. To się niestety zmienia w następnych tomach, nad czym
rozwodziłam się w poprzednim artykule, ale nimi zajmę się innym razem.
Najlepiej udaną postacią w całej trylogii jest Haymitch, jej mentor, zwycięzca
jednej z edycji Igrzysk. Polubiłam też Cinnę, Effie oraz Gale'a, o którym
zawsze myślałam, że byłby o wiele ciekawszym głównym bohaterem od
Everdeen. W pierwszym tomie najsłabiej wypada Peeta, chłopak z Dystryktu
Katniss, który również został wylosowany do Głodowych Igrzysk. Nie mam nic
przeciwko miłym i uprzejmym kreacjom, jednak tutaj wydawał się strasznie nudny,
autorka zdawała się robić z niego jedynie tło dla Everdeen, idealnego chłopaka
dla niej i nie chciało mi się o nim czytać.
Uniwersum Igrzysk Śmierci bardzo mi się podoba. To ono w największym stopniu
pobudza wyobraźnię. Jest dobrze zbudowane i wprost idealne dla powieści
dystopijnych. Autorka opisuje je z wieloma szczegółami i pozwala nam
dobrze poznać ten świat. Pomysł podzielenia kraju na Dystrykty odpowiadające za
poszczególne sfery gospodarki i przemysłu z reprezentacyjnym Kapitolem jako
stolicą jest oryginalny i bardzo ciekawy. Poza tym, sam mechanizm działania
Głodowych Igrzysk jest szczegółowy i również napisany w sposób wzbudzający
zainteresowanie.
Podoba mi się sposób narracji z
punktu widzenia Katniss, którą los doświadczył już wcześniej. To bardzo dobry
pomysł przedstawić rzeczywistość Panem oczami najbiedniejszych. Bogaty,
monumentalny Kapitol i jego zniewolonych modą mieszkańców ukazano w lekko
prześmiewczy sposób mimo całej powagi ogółu narracji. W ogóle powieść ma
charakter dosyć ponury i poważny, humoru w niej jak na lekarstwo, a jeśli już,
to spotyka się go raczej w wypowiedziach Haymitcha i jest to raczej śmiech
przez łzy. Sprawia to jednak, że wszystko jawi nam się bardzo realistycznie i
oddaje to pewne fatum ciążące nie tylko nad Katniss, ale nad wszystkimi
ofiarami systemu. Wiemy, że nawet ci, którzy są bogaci i szczęśliwi żyją tylko
w ułudzie. Przez to powieść nabiera znamion utworu katastroficznego, choć
pierwszy tom nie jest nim tak do końca.
Kiedy skończyłam czytać, nie
mogłam przestać myśleć o tej książce. Niewiele z nich zmusiło mnie do
przemyśleń w takim stopniu. Tym bardziej, że opowiada o problemach bardzo
aktualnych, choć dość rzadko zauważanych. Może nie budzi takiego niepokoju, jak
np. Rok 1984 Orwella, ale ma w sobie
ziarnko realizmu i wiele przestróg. Problem dehumanizacji, manipulacji za
pomocą mediów, wojny, cierpienia, represji i przemocy oddaje w sposób tak
trafny, że nawet dorosły czytelnik wpadnie w zadumę po tej lekturze. W ogóle Igrzyska Śmierci zakrawają swoją
tematyką o literaturę dla dorosłych.
Myślę, że to świetna powieść dla
ludzi wchodzących w dorosłość. Jak na historię dla nastolatków jest naprawdę
dojrzała. Będzie też bardzo dobrą lekturą dla wszystkich, nawet dorosłych,
którzy do tej pory mieli do czynienia z ukazywaniem wojny i walki w sposób
mający zapewnić rozrywkę. To z pewnością nie jest książka dla dzieci ani utwór
mający za zadanie zabawić czytelnika, chociaż naprawdę trudno się od niego
oderwać. Graniczy z tym rodzajem twórczości, który wahamy się określić jako
„fajny”, ale wywołuje poczucie zadowolenia z lektury, intelektualnej
satysfakcji. Z drugiej strony ciężko nazwać go arcydziełem, gdyż do niego
trochę mu brakuje, ale to nie jest przecież takie ważne. Igrzyska Śmierci zadowolą i osobę, która czyta przeciętną
literaturę, jak i tego, kto szuka w niej czegoś więcej.
Jeśli macie nastoletnie dzieci,
dajcie im Igrzyska Śmierci. To o
wiele bardziej wartościowe dzieło niż niezliczone serie o romansie z wampirem
(ta moda co prawda na szczęście już przeminęła, chociaż nie wszystkie twory z
jej okresu są złe. To już jednak temat na inne rozważania). Możecie też
przeczytać je sami, bez wstydu, że zabraliście się za coś takiego. Może nie
dorasta do książek Orwella czy Huxleya, choć tematyka ma wiele podobieństw, ale
to przyzwoita lektura, która da Wam powód do rozważań.
Isleen
Nie zgodzę się, że to najlepsza dystopia dla młodzieży. O wiele gorliwiej polecam serię Gone: Zniknęli. Wydaje mi się też, że manipulacja mediów, o której piszesz najlepiej widoczna jest w części II, w której de facto jest tematem dominującym. Zgadzam się z doborem intrygujących postaci, dodałabym jeszcze oczywiście samego Snowa, ale jego również lepiej poznamy w części II, za to w obronie ciapkowatego Peety dodam, że momentami jest od Katniss sprytniejszy (udawany romans to jego pomysł). Co do samego artykułu, szkoda, że jest tak krótki, pozostawia lekki niedosyt jeśli chodzi o objętość :) Twoje recenzje czyta się z przyjemnością i czeka się niecierpliwie na następne. Podoba mi się odniesienie do Orwella i Huxleya, konteksty kulturowe zawsze w cenie. Czekam na recenzje kolejnych części.
OdpowiedzUsuńWcale nie napisałam, że to najlepsza dystopia, tylko że to najlepsza dystopia dla młodzieży, którą czytałam :) A Gone nie czytałam. Poza tym piszę o swoich odczuciach po przeczytaniu tylko tej części, a skoro już wtedy zwróciłam uwagę na metody manipulacji, to rzeczywiście musiały być widoczne. :)
UsuńFakt, błąd osoby z kiepskim wzrokiem ;) Pozwól, że w takim razie po prostu zaproponuję ci Gone. Fajne pole do rozważań :) Prawda, w pierwszej części już widzimy np. pokazowe Dożynki, czy chociażby wywiady, ale ja tylko zaznaczyłam, że prawdziwa zabawa dopiero w II części w tym zakresie. Tak czy inaczej - nie mogę się doczekać kolejnej recenzji :)
UsuńAch, no i dziękuję za słowa uznania :) Chociaż ten artykuł z jakiegoś powodu pisało się ciężko, chyba dlatego taki krótki. Ale to taki dzień :)
UsuńA, i duży plus za chwytliwy tytuł! :)
OdpowiedzUsuń