„Książę Ciemności: Ciężko być najmłodszym”. To uczucie, gdy uciekasz z domu do szkoły, zamiast ze szkoły do domu.

Nie trzeba być szczególnie wielkim fanem fantasy, aby patrząc na śliczną okładkę pierwszego tomu trylogii „Książę Ciemności”, zatytułowaną „Ciężko być najmłodszym”, wziąć ją za kolejną ładnie wydaną, ale denną młodzieżówkę. Już sam tytuł serii może skłaniać do wniosku, że powieść Kseni Basztowej i Wiktorii Iwanowej to literacki potworek z niższej półki, przeznaczony raczej dla leniwych intelektualnie czytelników i opierający się na banalnych schematach. Czy jednak rzeczywiście tę pozycję lepiej odrzucić za samą jej zewnętrzną powłokę? Wcześniej nawet nie zapoznałam się z żadną jej recenzją. Dlaczego więc ją przeczytałaś, zapytacie. Z prostego powodu: przykuła moją uwagę. Tak, tą śliczną okładką właśnie. Zapoznawszy się z opisem, który zapowiadał komedię zamiast potraktowanego na serio high fantasy, coś mi powiedziało, że być może szata graficzna nie jest wcale najlepszym, co książka ma do zaoferowania (zwłaszcza po bardzo zaskakującym spotkaniu z Moją Lady Jane , o któr...